ARIA: Suita, co robisz?
SUITA: Modlę się.
ARIA: O, do kogo?
SUITA: Do łapki na muchy.
ARIA: Czy to jakaś nowa religia?
SUITA: Łapkonamuchocjonizm.
ARIA: ?????
SUITA: Nie przeszkadzaj, czekam aż spadnie i zabije muchę.
ARIA: Nie doczekasz się.
SUITA: Dlatego się modlę.
ARIA: A jak się praktykuje tę twoją religię?
SUITA: Modlę się i czekam na podniesienie łapki na muchy.
ARIA: I co potem?
SUITA: Szczekam i skaczę, dopóki Pani nie zabije muchy i nie odłoży łapki na lodówkę.
ARIA: I tylko tyle?
SUITA: Modlę się jeszcze do chwili, gdy jestem pewna, że Pani skończyła z muchami.
ARIA: To ja też pójdę się pomodlić.
SUITA: Do kogo?
ARIA: Do drzewa, może zrzuci jakiegoś gołębia.
SUITA: Nie doczekasz się.
ARIA: No widzisz, trzeba się modlić do właściwego Boga.
SUITA: Masz rację, chodźmy do ogrodu, a muchę i łapkę zostawimy Pani.
ARIA: A jak nazwiesz moje wyznanie?
SUITA: Gołębiomortalizm.
ARIA: Mocne! Chyba nam odbija od tego upału.
SUITA: Pani nalewa wodę, będziemy się kąpać.
ARIA: Byle bez szamponu.
SUITA: Nawet gołębiom nie chce się latać w taki upał.
ARIA: Jeśli jakiś spadnie, będzie mój!
SUITA: Mnie też się nie chce ganiać gołębi, bierz wszystkie.
ARIA: Super, przyjdzie burza, strzeli piorun i wszystkie gołębie pospadają!
SUITA: O coś takiego musisz się długo modlić…
ARIA: Mam czas…
SUITA: No to ja idę się położyć, a ty się módl o deszcz, spadające gołębie i dobrą kolację.