SUITA: Aria, chodź prędko, Pani zwariowała!
ARIA: Co się dzieje, skąd tu tyle gałęzi?
SUITA: Pani ścina gałęzie bez opamiętania, nie nadążam ich chwytać! Z początku myślałam, że to taka zabawa. Gałęzie spadały, a ja je odciągałam.
Teraz jest cała wielka sterta i nie dam rady jej uprzątnąć.
ARIA: Ciebie też ogarnął jakiś szał. Nie musisz sprzątać tych gałęzi, zrobią to ludzie. A potem posieka je maszyna.
SUITA: Wszędzie leżą liście, nie widać już trawy a na dodatek te patyki i pędy w które się co chwila zaplątuję.
ARIA: Normalne jesienne porządki. Możemy się przy tym świetnie bawić. Bierz jakiś patyk!
SUITA: Zostaw, ten jest mój!
ARIA: Ja ci tylko chcę pomóc!
SUITA: Idź do kundla z taką pomocą!
ARIA: Jest za długi, przegryźmy go na pół, a najlepiej na trzy kawałki.
SUITA: Odczep się od mojego patyka, bo cię ugryzę!
ARIA: Nie bawię się z tobą, jesteś bardziej zwariowana niż Pani.
SUITA: Zobacz, ile tu strąków z katalpy! Pani chce je wepchnąć do worka.
ARIA: Uważaj, rozerwiesz worek, nie tak gwałtownie!
SUITA: Pomagam Pani pakować.
PANI: Auć, Suita, ugryzłaś mnie!
SUITA: Przepraszam, niechcący. To taka cudowna robota, że się zagalopowałam.
ARIA: Podawaj gałęzie, ale pozwól Pani pakować do worka. Nie pchaj się z zębami, gdzie nie trzeba.
SUITA: Nareszcie możemy przyciąć jabłonkę. Czekałam na to całe lato.
ARIA: Świetnie ci idzie, tylko nie połknij niechcący kawałka.
SUITA: Właśnie połknęłam liść i się zakrztusiłam. Pani każe mi to zostawić. Ja chcę jeszcze! Uwielbiam takie zajęcia.
ARIA: Wiosną też będzie taka robota.
SUITA: O, coś nowego! Pani zaprasza nas na pole, bez smyczy! Idziemy, czuję sarny, będzie polowanko!
ARIA: Nie biegnij tak daleko, Pani miała zły sen. Zgubiłyśmy się w wielkim mieście i nie mogła nas odszukać. Lepiej nie biegnij sama na pola, bo się naprawdę zgubisz.
SUITA: Znam te tereny, jak własny ogon, nie zabłądzę.
ARIA: Ja wracam za bramę, boję się elektrycznego pastucha.
PANI: Suita, stój!
SUITA: O psia kość, nie mogę zignorować takiej komendy. No już idę, idę… Auć, proszę mnie puścić, sama wrócę na podwórko.
ARIA: Dobrze ci tak. Nie słuchałaś, więc Pani cię wzięła za kark i przyniosła. Dosyć polowania.
PANI: Mam cię, ty mała nieposłuszna biała klusko!
SUITA: Nawet się nie rozpędziłam… I to ma być wolność?
ARIA: Mamy wyznaczone określone granice.
SUITA: Chcę do Pana, on pozwala pogonić zwierzynę.
ARIA: Dokończmy lepiej sprzątanie gałęzi, tylko nie gryź Pani, ani mnie.
SUITA: Wrrr…