SUITA: Nareszcie mogę odpocząć.
ARIA: Nie rozumiem, czym się tak zmęczyłaś?
SUITA: Święta zawsze są męczące, nie tylko dla Pani.
ARIA: No tak, ciągle trzeba biegać za Panią, kiedy idzie do magazynku po nowe danie, albo po ciasto.
SUITA: Wyjeżdża do Kościoła i z powrotem, a my musimy się przenosić ze spaniem na werandę.
ARIA: Przyjeżdżają i odjeżdżają goście, których trzeba odprowadzać.
SUITA: Obszczekiwanie gości sąsiadów, o psach nie wspominając też jest wyczerpujące.
ARIA: Tropienie drapieżnika, mordercy naszych gołębi…
SUITA: Nie przesadzaj, to akurat nie jest zajęciem od święta.
ARIA: Ale psy sąsiadów nie codziennie biegają przy naszym płocie.
SUITA: To prawda, ale już mi się znudziło szczekanie na nich, wolę powęszyć co się dzieje na polach i na ulicy.
ARIA: Idę spać na werandę, Pani włączyła pralkę, a to mi przeszkadza. Szkoda, że Pan nie zabrał nas na spacer.
SUITA: Przecież wiesz, że padało i na polach było straszne błoto. Chciał nam oszczędzić kąpieli, a Pani sprzątania.
ARIA: Teraz rozumiem, ale chętnie bym się ubłociła, żeby pogonić zająca.
SUITA: Idź, ja też się zdrzemnę. Lubię spać na kolanach Pani, kiedy czyta książkę.
ARIA: Uważaj, to książka o Czarnobylu. Jak Pani przeczyta o czymś strasznym, na przykład o zabijaniu napromieniowanych psów po katastrofie, to zacznie płakać , zrzuci cię z kanapy i pójdzie do kuchni zrobić sobie herbatę na uspokojenie.
SUITA: Nie martw się, pocieszę ją, poliżę, przytulę, pokażę brzuszek. Działam lepiej niż herbatka.
ARIA: Zostaw mi ciasteczko, jeśli cię Pani poczęstuje.
SUITA: Sama sobie na nie zapracuj.