Aria: Przyjechał Pan.
Suita: Pani, gdzieś na chwilę pojechała.
Suita: Wyskoczyłyśmy z Panem na mały spacerek.
Aria: Ale tam gdzie zwykle chodzimy – pracował ciągnik.
Suita: Prace na polu pod koniec listopada – podobno kiedyś to się nie zdarzało.
Aria: Ale teraz to się zdarza. Poszliśmy w drugim kierunku.
Suita: Tez ciągnik, tyle że daleko. Niedaleko ciągnika na polu pracowała jakaś kobieta. Co ona tam robiła o tej porze?
Aria: Nie mam zielonego pojęcia, ale współczuję.
Suita: Był niewielki wiatr, niezbyt zimno. Pan szedł wąską miedzą wzdłuż elektrycznego pastucha, a my ganialiśmy po zaoranym polu albo po łące z pasącymi się końmi.
Aria: Konie pasące się na łące o tej porze – też dziwna sprawa.
Suita: Jest trawa – są konie. Ale pewnie pyski i zęby im drętwieją.
Aria: Koniom też współczuję.
Suita: Doszliśmy do głębokiego rowu melioracyjnego. Tylko na dnie resztki wody.
Aria: Dalej wszystko zaorane. Pan zarządził odwrót.
Suita: Wróciłyśmy. Pani wróciła z targu tuż przed nami. Przywiozła mnóstwo smacznych rzeczy.
Aria: A Pan jest paskudny. Nie dał nam spróbować chałwy.
Suita: Bo Pani nie pozwala. I w ogóle nie chce nic nam dawać do jedzenia między godzinami posiłków
Aria: Czasem tylko specjalne ciasteczka.
Suita: A oto zdjęcia z naszej krótkiej wycieczki.