Suita: Dziś przyjechał Pan i zaraz potem ruszyłyśmy z nim na długi spacer po bezkresnych polach. Buszowałyśmy po polnych drogach,
po łąkach,
po wysychających bagienkach,
i ich obrzeżach.
Aria: Chociaż pokazane zdjęcia były robione w krótkich odstępach czasowych, dobrze oddają nasze dzisiejsze przygody. Zrobiłyśmy ze smyczą i bez niej około 10 km. Węszyłyśmy do przesytu. Dzięki naszym nosom powstawała w naszej głowie mapa terenu oraz tego co się na nim działo: kto, kiedy i dokąd biegał po tym terenie. Były tam ślady sarny, zajęcy, psów oraz kuny. Były ryjówki, nornice i myszy polne. Spacerowały tam kuropatwy i inne polne ptaki. W pewnym miejscu był ślad kuropatwy, który urywał się. Już wiedziałyśmy – porwał ją drapieżny ptak. Pod drzewem znalazłyśmy wypluwki sowy, która objadała się w nocy myszami polnymi. Był też zdziczały kot, który uznał teren za własny i oznakował go. Niestety nic nie udało nam się upolować.
Ze smutkiem skonstatowałyśmy, że nigdy jeszcze podczas naszych częstych spacerów nie spotkałyśmy innego psa na smyczy wędrującego ze swoim właścicielem, a jedynie psy, którym udało się uciec z gospodarstw.
Gdy wróciłyśmy, wypiłyśmy po misce wody. Języki miałyśmy do pasa i oddychałyśmy bardzo, bardzo szybko. Byłyśmy zmęczone i szczęśliwe. I wdzięczne Panu, za te chwile, które nam poświęca.