SUITA: Aria, dokąd się wybierasz?
ARIA: Na wycieczkę rowerową.
SUITA: Przecież nie umiesz kierować rowerem.
ARIA: Uczę się. To Pani będzie kierować.
SUITA: Ale chyba mnie nie zostawicie?
ARIA: Wsiadaj do drugiego koszyka!
SUITA: Trochę się boję, że wypadnę.
ARIA: Siedź spokojnie, ja się trzymam.
SUITA: Ten pojazd nie ma kierowcy!
ARIA: Bo dla Pani nie starczyło już miejsca. Chyba będziemy musiały iść pieszo.
SUITA: Ja dziękuję, tak gorąco, wyzionę ducha.
ARIA: Chętnie bym się wykąpała…
SUITA: To chodź się wytarzać, Pani natychmiast zareaguje i wrzuci nas do wody.
ARIA: Byle bez szamponu.
SUITA: Teraz to nieźle pachnę. Wytarzałam się w zapachu “przed burzą”. Nowy, absolutnie odlotowy.
ARIA: Ja też, ale moje perfumy to “wczorajsza burza”.
SUITA: Pani jednak nie zamierza nas kąpać. Poszła zbierać truskawki.
ARIA: Idzie burza! Nie będzie ani wycieczki, ani kąpieli.
SUITA: Pani liczy, że wystarczy nam prysznic…
ARIA: Może wcale nie popadać. Ciągle przechodzą suche burze.
SUITA: Może tym razem trochę deszczu spadnie, przynajmniej tyle, co do miski.
ARIA: Pani coś nam rzuciła. To jadalne?
SUITA: Truskawka, jak najbardziej. Zjedz.
ARIA: Ale to nie mięso…
SUITA: Pomaga na trawienie.
ARIA: To jest kwaśne! Wolę maliny.
SUITA: Te żółte są najlepsze.
ARIA: Słyszysz, jak grzmi, coraz bliżej. Schowam się w malinach.
SUITA: To kiepska kryjówka, wiejmy do domu.
ARIA: Śmierdzimy, Pani nas nie wpuści…
SUITA: Pozostaje weranda, tam też jest bezpiecznie.
ARIA: A prysznic?
SUITA: Jak zacznie porządnie padać wyskoczymy na deszcz. Albo wytarzamy się w mokrej czystej trawie.
ARIA: Jak te burze komplikują nam życie…