Suita: Odpoczęłaś?
Aria: Tak. Jest wspaniale.
Suita: Szczeknij coś więcej.
Aria: Pytaj, a ja będę odpowiadała na pytania.
Suita: Co było najlepsze?
Aria: Wolność. Swoboda. Możliwość robienia tego na co mam ochotę.
Suita: A co było najgorsze?
Aria: Wolność. Gdy możesz robić wszystko i nie wiesz właściwie co masz robić. Miałam ochotę szczekać: “Ratunku!”.
Suita: Ale nie szczekałaś!
Aria: Nie. Wiedziałam, że ludzie będą mnie szukać. Że poruszą niebo i ziemię, żeby mnie znaleźć.
Suita: I tak właśnie było.
Aria: Ale nie wiedziałam, kiedy mnie znajdą. Najważniejsze było przetrwanie.
Suita: Jedzenie.
Aria. Tak. Tu poszło nadspodziewanie łatwo.
Suita: Nocleg?
Aria: To było najtrudniejsze. Znalazłam kryjówkę i umościłam sobie legowisko. Ale było tak dużo nowych, nieznanych mi odgłosów, że praktycznie cały czas czuwałam.
Suita: Sypiałaś już na podwórku, w bluszczach …
Aria: Teraz nie było bluszczu, ani żabiego koncertu … W każdej chwili oczekiwałam nieznanego niebezpieczeństwa, z nieznanego kierunku.
Suita: To się nazywa lęk.
Aria; Mógł byc też strach.
Suita: Strach? Przed czym?
Aria: Czułam infradźwięki zapowiadające nadchodzący front atmosferyczny: silny wiatr i opady. A ja byłam bez dobrej kryjówki, bez znajomości terenu, bez miejsca na polowanie.
Suita: Ale był piękny, duży Księżyc.
Aria: I wtedy zaczęłam wyć. Wzywałam swoje stado, ale nie słyszeliście mnie.
Suita: Naszym ludziom nie wpadło do głowy, żeby jeździć po nocy po wertepach i nadsłuchiwać twojego wycia.
Aria: Wiem. Ale skoro wylałam swoje żale i tęsknoty, a stado nie przybyło to wiedziałam że muszę sama sobie poradzić.
Suita: A jak przyroda zareagowała na twoje wycie?
Aria: Jak na wycie wilka. Wszystko dookoła umilkło i zamarło. Wszystkich dosłownie zamurowało.
Suita: Przydał się trening muzyczny z Panią. A gdyby wilki odpowiedziały?
Aria: To wtedy chyba mnie by ogarnęła groza. Ale wiedziałam, że w pobliżu nie ma żadnych wilków.
Suita: Pani mówiła, że gdy cię znalazła, w pobliżu był jakiś duży pies.
Aria: Przyplątał się jakiś. Nie podobał mi się, ale był miły i przyniósł mi spory kawałek mięsa na śniadanie.
Suita: Chyba poczuł, że jesteś głodna. Zjadłaś?
Aria: Nie. Odmówiłam.
Suita: Niemożliwe.
Aria: A jednak. Przystawiał się do mnie. W końcu jestem Wojowniczą Księżniczką i nie chcę, aby jakieś wielorasowce mnie podrywały i dożywiały … nawet gdy są miłe … gdyby taki Burek ogłosił w Internecie, że mnie dożywiał – moja legenda by na tym ucierpiała.
Suita: No, no. Jestem pod wrażeniem. A gdyby Panie cię nie znalazły?
Aria: Może dałabym się złapać jakiemuś człowiekowi. Ale to ostateczność, bo boję się obcych ludzi … Ale ludzie na ogół mają komputery, a gdybym po cichu dostała się do sprzętu przesłałabym ci wiadomość gdzie jestem.
Suita: O tym nie pomyślałam. Ale może nie będzie tak źle. Pan powiedział, że może kupi nam psie lokalizatory GPS.
Aria: To wspaniała wiadomość. Wyjaśnij mi jedną sprawę. Ucieszyłaś się z mojego powrotu?
Suita: Jasne. Przecież wiesz, że cię kocham.
Aria: To dlaczego zaraz jak Pani wniosła mnie do domu i postawiła na ziemi, rzuciłaś się na mnie i ugryzłaś?
Suita: Żebyś przypadkiem nie zapomniała, kto teraz tutaj rządzi.
Aria: Pupa mnie boli, ale cieszę się, że to ty.
Suita: Przepraszam. Zostawię ci parę kawałków mięsa z kolacji.
Aria: No, no. Teraz ja jestem pod wrażeniem.