ARIA: Pani była dziś w Warszawie. Spotkała na peronie biegającego luzem psa. Pewnie uciekł z domu.
SUITA: A ja ciągle widzę i oszczekuję włóczące się po ulicy psy. Idzie wiosna, psy czują wielkie pragnienie przygody, nowych znajomości i wiosennych łowów. Poszukują też psich towarzyszek.
ARIA: No tak, dzika zwierzyna też się budzi ze snu.Sarny podchodzą do naszego ogrodu, zające biegają po parkingu przy stacji kolejowej, a raz wieczorem Pani widziała na parkingu lisa! Krety wykopały na naszym polu wielkie kopce, powinnyśmy się nimi zająć.
SUITA: Widziałam z daleka, ale Pani nas tam nie wypuści.
ARIA: Gdyby wypuściła, miałaby krety z głowy…
SUITA: Może nie chce?
ARIA: Ja też mam ochotę wyruszyć na wielką wyprawę.
SUITA: Pamiętasz jak skończyła się wyprawa Menueta?
ARIA: Nie pamiętam, bo mnie jeszcze nie było na świecie.
SUITA: Ale opowiadałam ci o nim.
ARIA: Owszem, ale jak widać psów nic nie odstrasza. Czują zew i biegną, gdzie oczy i nos poprowadzą.
SUITA: Myślisz, że to instynkt?
ARIA: Myślę, że to tkwi gdzieś w nas głęboko. Kiedyś ludzie, a z nimi psy, żyli w stadach i wędrowali od pastwiska do pastwiska, za swoimi owcami i bydłem, a zmiana pory roku była sygnałem do wymarszu na nowe tereny.
SUITA: Sądzisz że mamy to po przodkach, które nauczyły się wędrować od ludzi?
ARIA: Kto wie? Ludzie już nie wędrują, wybudowali sobie domy i wyjeżdżają tylko na wakacje, albo serfują po internecie. Nas psów nic nie trzyma, więc zachowaliśmy pierwotny instynkt.
SUITA: Ja tam wolę trzymać się swoich ludzi. Wystarczy jak zabiorą nas na spacer i pozwolą pobiegać po polach. Potem wracamy do ciepłego domu i dostajemy dobre żarcie. Po co nam dalekie wyprawy?
ARIA: Nie wszyscy tak myślą…
SUITA: Ja nie szukam przygód, wolę spokojne i wygodne życie domowego psa.
ARIA: Nie masz w sobie nawet odrobiny romantyzmu. Zapewne twoimi przodkami były psy kanapowe a nie wędrowne.