ARIA: Pojechałam dziś po śniadaniu z Paniami na kontrolę do weterynarza. Myślałam, że już nie będzie żadnych zastrzyków, ale srogo się zawiodłam. Dygotałam ze strachu na widok strzykawki, ale nawet nie pisnęłam, choć trochę bolało. Spotkałam tam kilka równie jak ja przerażonych psów. Czy ludzie też tak boją się swojego lekarza?
Gdy wychodziłyśmy z gabinetu, na dworze rozpętało się piekło. Lało, grzmiało i błyskało aż bałyśmy się wyjść. Pani zawinęła mnie w swoją kurtkę i biegiem pognała do samochodu. Wtedy okazało się, że mamy przebitą oponę. Na dodatek dokoła samochodu było po kostki wody. Dobrze, że pani mnie przeniosła. Na szczęście jakoś dojechałyśmy, a raczej dopłynęłyśmy do domu, ja poszłam spać, a Pani pojechała naprawić koło. Nadal leje, chyba nie będzie zabawy na dworze.
pada deszcz…
W czasie deszczu pieski się nudzą…
Jedyna pociecha – gotuje się wołowinka.
SUITA: Już zjadłyśmy wołowinkę z jęczmiennymi płatkami, warzywkami i oczywiście koperkiem. Oszczekałyśmy psy sąsiadów i znowu poszłyśmy spać.
Zapomniałam wcześniej powiedzieć, że Kuki, pies naszych sąsiadów, żółty labrador, naruszył nasze terytorium. Gdy Panie wyjeżdżały z Arią i otworzyły bramę wpadł na nasze podwórko i chciał pożreć należne mi ciasteczko. Zawsze, gdy otwiera się brama dostajemy ciasteczko, tytułem opłaty za to, że nie wychodzimy na ulicę, tylko czekamy grzecznie aż samochód wyjedzie, a brama zostanie zamknięta.To dla naszego bezpieczeństwa. Kuki naruszył te zasady, zaczął skakać na Panią i domagać się bezpodstawnie ciasteczka. Mojego ciasteczka! Nie mogłam na to pozwolić i zaczęłam gryźć go po nogach a on próbował mnie złapać i jednocześnie wyrwać Pani ciasteczko. Oczywiście ani jedno, ani drugie mu się nie udało. Za wolno się ruszał. W końcu Pani wywabiła go ciasteczkiem za bramę i zaprowadziła na jego podwórko. Przez to cale zamieszanie nie dostałam swojego ciasteczka. Nie daruję tego Kukiemu!