Suita: Czemu jesteś smutna?
Aria: Czytam artykuł o psie, który uratował rodzinę, a sam zginął.
Suita: Szczekaj po kolei.
Aria: Nie ma co szczekać. W pewnym domu na strychu zaczęło się palić. Alarmu przeciwpożarowego nikt nie usłyszał.
Suita: No i?
Aria: Piesek Zippy zaczął szczekać i biegać po domu jak oszalały. Domownicy zorientowali się, że wybuchł pożar. Wszystkim udało się uciec, ale w środku został Zippy.
Suita: Ojej!
Aria: Wezwano straż pożarna, ale Zippy już nie żył!
Suita: To rzeczywiście smutne.
Aria: To, że spłonął?
Suita: To, że ludzie zostawili go na pewną śmierć.
Aria: Jak to zostawili?
Suita: Skoro ogień był na poddaszu, to zanim pojawiła się ściana ognia oddzielająca Zippy’ego od wyjścia, musiało upłynąć sporo czasu. Ktoś powinien wziąć psa na ręce i wynieść na dwór. Skoro sami zdążyli uciec, to z pewnością mogli też uratować psa!
Aria: Rodzina twierdziła, że go kochała z całego serca, że był członkiem rodziny, że czują ogromną stratę, że żałują bo nawet nie mają z nim żadnego zdjęcia.
Suita: Ile lat był z nimi?
Aria: 4 lata.
Suita: I przez cztery lata kochająca rodzina nie zrobiła domownikowi nawet jednego wspólnego zdjęcia ? Ciekawe ile selfie umieścili na portalach społecznościowych?
Aria: Masz rację. To nie była prawdziwa miłość.