Aria: Suitka, szczeknij mi coś o jakimś dzielnym Jack Russell Terrierze.
Suita: Zapomniałaś szczeknąć magicznego słowa.
Aria: Proszę. Może być coś krótkiego.
Suita: To było w Szkocji, 18 lat temu. Właściciel wybrał się z suczką Heidi na wycieczkę górską. Po dwóch dniach, gdy oboje nie wrócili do miejsca wyjazdu, rozpoczeto poszukiwania.
Aria: Zginęli oboje?
Suita: Pozwolisz mi szczekać czy nie?
Aria: Pozwolę. Ale jestem strasznie ciekawa.
Suita: Ratownicy najpierw znaleźli samochód. Na siedzeniu leżała otwarta książka. Przewodnik górski pokazujący schemat górskiej drogi, którą poszli.
Aria: To była trudna droga?
Suita: Średnio. W pewnym miejscu, u dołu urwiska, w niedostępnym miejscu znaleziono ciało właściciela i siedzącą obok niego suczkę.
Aria: Ojej! Co się stało!?
Suita: Ratownicy zrekonstruowali wypadki. Właściciel spadł z bardzo stromego, miejscami pionowego urwiska, 150 m w dół. Miał 65-lat. Prawdopodobnie potknął się i stracił równowagę.
Aria: I zabił się?
Suita: Tak. A Heidi została na górze. I nikt nie wie jak zeszła, po tak stromym urwisku 150 m w dół. Bez liny, bez chwytnych łap.
Aria: Niesamowita historia. Może wróciła i dotarła inną drogą?
Suita: Nie było innej drogi do tego miejsca, gdzie leżało ciało jej pana. Na pewno zeszła, a nie spadła.
Aria: No to jak ona zeszła?
Suita: Nie wiem. Sfrunęła? Może miłość do pana sprowadziła ją bezpiecznie w dół?
Aria: Miłość Jack Russell Terriera.
Suita: Mam nadzieję, że za Tęczowym Mostem spotkamy kiedyś Heidi i dowiemy się od niej jak to zrobiła.
Aria: Też mam taką nadzieję.