Suita: Gdzie się znowu podziewałaś?
Aria: Obserwowałam i podsłuchiwałam żaby.
Suita: Widziałaś lub słyszałaś coś ciekawego?
Aria: Najpierw żaby kąpały się w strużkach wody spływających z liści łopianu. Potem rozcierały w łapkach jakieś zioła i wcierały je w ciało.
Suita: No i?
Aria: W końcu rozsiadły się w koło i spijały przez słomki krople rosy lub deszczu z płatków róży rozłożonych na trawie.
Suita: Brzmi apetycznie.
Aria: I wytwornie. Miały też sałatkę z komarów w sosie koperkowym podawaną na pokrywach chrząszczy. Potem żaby plotkowały o naszej królewnie spełniającej życzenia. Królewicz czy książę szukający pokemonów spotkał królewnę i odczarował ją. Zaręczyli się. Był przystojny, ale mało inteligentny. Nie chciał rozmawiać z królewną, nie chciał iść na spacer. Ciągle siedział z nosem w smartfonie, grał w jakieś gry i oglądał jakieś podejrzane strony, co bardzo nie spodobało się naszej królewnie. W końcu zdenerwowała się, trzasnęła drzwiami pałacu i wyszła.
Suita: Jeśli nie było ślubu to musi wrócić do żabiej postaci już na zawsze.
Aria: Powiedziała, że woli być szczęśliwą żabą niż nieszczęśliwym człowiekiem. Wróciła do żab z rowu melioracyjnego, a one przyjęły ją do swego grona.
Suita: Mam nadzieję, że wpadnie do nas czasem porozmawiać.
Aria: Z pewnością. Będzie ją łatwo poznać.
Suita: Dlaczego?
Aria: Na lewej łapce nosi złoty pierścionek z dużym, przezroczystym, błyszczącym kamieniem pachnącym jak węgiel.
Suita: To brylant. Jest niejadalny, a więc bez wartości.
Aria: Zastanawiam się, czy to była porażka czy zwycięstwo …