ARIA: Ale paskudna pogoda. Leje cały czas, nawet myszy się pochowały.
SUITA: Siedzi jedna pod schodami, za pojemnikami na śmieci.
ARIA: Dawaj ją! Zaraz złapiemy.
SUITA: Nawet ty się tam nie zmieścisz, jest ciasno, jak w mysiej dziurze.
ARIA: Auć, auć…Jestem cała w pajęczynach i otarłam sobie grzbiet.
SUITA: A nie mówiłam? Czasami posłuchaj starszych. Chodźmy do domu wysuszyć się, może opowiem ci bajkę…
ARIA: Lecę!
ARIA: Muszę się trochę ogarnąć.
SUITA: Siadaj wygodnie i słuchaj:
Był sobie pewien kundel, który bardzo lubił się włóczyć po okolicy…
ARIA: Menuet!
SUITA: Nie przerywaj! Szczególnie często wychodził na randki. Był nawet dość przystojny i miły, umiał rozmawiać z płcią przeciwną…
ARIA: Casanova!
SUITA: Nic ci więcej nie powiem!
ARIA: No dobra, już milczę jak grób.
SUITA: Zakochał się bez wzajemności w przepięknej pudelce Dodzie i godzinami leżał pod jej domem. Czasami zapominał o jedzeniu i piciu.
Schudł straszliwie, sama skóra i kości. Nie był już wiejskim przystojniakiem tylko zabiedzonym, nieszczęśliwym psem.
ARIA: Czy serce Dody w końcu zmiękło?
SUITA: Nie, ale z domu często wychodziła mała dziewczynka i czasem przynosiła naszemu niedoszłemu Romeo coś do jedzenia. To go ratowało przed śmiercią. Był tak zakochany, że nie chciał ani na chwilkę odejść od drzwi ukochanej. Leżał tam całe dnie i noce, zimne noce.
ARIA: Współczuję…
SUITA: Pewnej zimnej, deszczowej nocy pod dom zakradli się złodzieje. Zaczęli ostrożnie dłubać w zamku i próbowali sforsować drzwi. Deszcz zagłuszał wszelkie hałasy, a rodzina i Doda spali na górze.
ARIA: Kundel powinien szczekać!
SUITA: Był ledwo żywy, i prawie zamarznięty z jego gardła wydobywał się jedynie cichy skrzek. Ostatkiem sił dowlókł się do złodziei i złapał jednego z nich zębami za spodnie, nie miał siły nawet go ugryźć. Zaskoczony złodziej wrzasnął ze strachu, ale zaraz się pozbierał i uderzył psa trzymanym w ręku łomem. Żałosny skowyt zabrzmiał w całej okolicy. To wystarczyło, aby obudzić Dodę. Zbiegła na dół do drzwi i zaczęła przeraźliwie szczekać. Z drugiej strony drzwi dochodził cichy skowyt. Domownicy obudzili się i wyglądali przez okno próbując ustalić, co się dzieje.
-Dobij tego kundla- wrzeszczał jeden złodziej.
-Lepiej stąd spadajmy- zawołał drugi. Właściciel już dzwonił po Policję. Zobaczył uciekających złodziei i nie miał zamiaru ich ścigać ryzykując życiem.
Nasz Romeo leżał w kałuży krwi, próbował się podnieść, ale łapy odmawiały mu posłuszeństwa.
ARIA: To straszne…
SUITA: Przyjechała Policja, zaczął się pościg. Głupi złodzieje zamiast przeczekać noc gdzieś w krzakach próbowali w panice ukraść samochód sąsiadów. Szybko zostali złapani. Obudzona hałasem dziewczynka wyszła na zewnątrz i zobaczyła rannego psa.
– Nie pójdę do domu, dopóki mu nie pomożecie!- oznajmiła rodzicom. Tuliła zakrwawiony łeb psa i szeptała mu do uszka:
-Wszystko będzie dobrze, mój biedny Romeo.- I tak nadała mu nowe imię.
Nocna pomoc weterynaryjna przyjęła go i opatrzyła. Nie dawali mu szans na przeżycie. Miał rozbitą głowę i pękniętą szczękę, poza tym był na granicy głodowej śmierci.
ARIA: Tylko mi nie mów, że umarł. Nie chcę takiego końca bajki!
SUITA: Trzy dni walczył o życie, dostał kroplówki z witaminami, zszyto mu rozbitą głowę…
ARIA: No i co?
SUITA: Odebrano Romea po kilku dniach. Już jadł samodzielnie papkę z warzyw i mięsa. Zamieszkał w boksie, w domu swojej ukochanej, która patrzyła na niego bardziej przychylnie. W końcu był teraz domownikiem. Romeo, pomimo bólu czuł się jak w niebie. Patrzył na Dodę, a ona merdała radośnie ogonem. Wierzył, że zostanie tu na cale życie.
ARIA: Mam nadzieję, że nie skończyli jak prawdziwy Romeo i Julia… A w ogóle skąd u ciebie takie pomysły na bajki?
SUITA: Czytało się to i owo… Następnym razem ty opowiadasz.
ARIA: Moja bajka będzie całkiem inna.
A co z biednymi właścicielami Romea? Psi zdrajca…