Suita: Aria, co czytasz?
Aria: O planowanej masakrze dzików.

Suita: Słyszałam. W najbliższą sobotę i niedzielę, a potem w dwie następne soboty i niedziele mają się odbyć rzezie dzików.
Aria: Maja wybić ponad 200 tys. dzików, chociaż w Polsce ich populacja obliczona jest na 229 tys. szt.
Suita: ASF nie jest przenoszone przez dziki, ale przez ludzi. Najpierw rolnik idzie na grzyby, a potem wchodzi do chlewa i świnie mają ASF.
Aria: Rzeczywiście – przecież świnie nie chodzą do lasu, a dziki nie podchodzą aż tak blisko. Nie stykają się ze sobą bezpośrednio.
Suita: Populacja nie zna pojęcia próżni. Na zwolnione miejsce przyjdą inne chore dziki i będzie znacznie gorzej niż w tej chwili, bo szybsze będzie tempo przemieszczania się osobników i stad.
Aria: A strzelanie do ciężarnych samic dzika jest nie tylko przestępstwem, ale i barbarzyństwem.


Warchlaki

Suita: Ministerstwo Ochrony Środowiska powinno zmienić nazwę na Ministerstwo Zagłady Środowiska.
Aria: Co według ciebie powinno się zrobić?
Suita: Chore zwierzę pachnie inaczej. Jest wolniejsze i słabsze. Wytresować psy i wytropić chore osobniki. Chore zastrzelić lub zagryźć – szczątki zebrać i zutylizować. Jest ich z pewnością bardzo mało.
Aria: Zabijanie zdrowych osobników jest bezsensowne. Dziki są wszystkożerne i niszczą mnóstwo szkodników. Nie są tak szkodliwe jak sarny czy zające.
Suita: Na szczęście nawet myśliwi – prawdziwi myśliwi – zmawiają się i chcą odmówić dokonania bezsensownej rzezi.
Aria: Chwała prawdziwym myśliwym. Wymordowanie dzików spowoduje, że głodne wilki będą musiały przestawić się na sarny i inną płową zwierzynę.
Suita: Zostanie zakłócona delikatna równowaga środowiska.
Aria: Niektórzy mówią, że ASF to zemsta afrykańskiego guźca.
Suita: Słyszałam. W kwietniu 1996 roku uciekł z transportu do lasu.
Aria: Ścigało go 20 policjantów. Użyto kilkaset metrów sznurowej siatki.
Suita: Nie pomógł nawet wróż, ani psy tropiące …
Aria: Bo nie było tam Jack Russell Terrierów! Nie pomogło też wojsko …
Suita: Nie pomogły nabite środkami usypiającymi sztucery … Tropiono go ponad trzy miesiące … Nigdy go nie złapano …
Aria: Jedyne co mogło w lesie mu zagrozić to wataha wilków.
Suita: Ale umarł wolny i swobodny …
Aria: Dzielny guziec. Chętnie wzięłabym udział w tropieniu dzików.
Suita: Zamiast zatapiać zęby w twojej pupie, chciałabym zatopić zęby w takiej rozkosznie pachnącej szyneczce, mniam.
Aria: Byłabyś taka samą morderczynią jak bezsensownie mordujący myśliwi.
Suita: Nie taka samą. Myśliwy strzela i nic nie ryzykuje. Jack Russell Terrier ryzykuje życiem. Musi użyć całego swojego sprytu żeby polowanie się udało. I oczywiście mieć do pomocy wojownicze księżniczki bo sam jeden nie dałby rady. Zęby przeciwko kłom, spryt przeciwko sile, a nie breneki.
Aria: Cieszę się, że mnie doceniasz. Jeśli ty pójdziesz, ja pójdę z Tobą.

Suita: Nie pójdziemy. Jak na razie nie mamy odblaskowych kamizelek i ktoś mógłby nas niechcący zastrzelić.
Aria: A może powinnyśmy podskoczyć do lasu i ostrzec dziki?
Suita: Za późno. Nie zdążymy. A dziki nam nie uwierzą. Pomyślą, że to jakaś podpucha.
Aria: Dlaczego?
Suita: Wilki i zdziczałe psy oraz psy myśliwskie stale polują na dziki, a tu nagle przybiegają dwie małe terierki i usiłują je ostrzec? Przecież to absurd.
Aria: No to co robimy?
Suita: Nic, czekamy. Może ludzie jednak opamiętają się i wstrzymają egzekucje niewinnych dzików.
Aria: No to chodźmy i poprośmy Panią o plasterek szyneczki …
Suita: Masz rację … już mi ślinka leci …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *