SUITA: Dzisiaj ja opowiem, co się wydarzyło, bo Arię nie stać na obiektywizm. W nocy namierzyłyśmy jeża, który nielegalnie przekroczył nasze granice. Zapytany o paszport, próbował się okopać, bo wiadomo, że go nie miał. Terierogród od dawna nie wydaje paszportów ze względu na ograniczone zasoby, i brak możliwości zapewnienia bezpieczeństwa przybyszom. W Terierogrodzie nadal grasuje jedna kuna i nie wiadomo ilu jeszcze innych drapieżników na przychodne.
Oszczekałyśmy intruza, a ja niekoniecznie cenzuralnymi słowami, ale ten miał wyraźną ochotę na darmową konsumpcję naszych ślimaków. Aria zaczęła robić wielki podkop w nadziei, że ten wpadnie, albo że podgryzie go od dołu, bo już nauczyła się, że gryzienie jeża może się skończyć wizytą u weterynarza i kilkudniowym postem. Po jakimś czasie znudziło mi się bezcelowe szczekanie, bo jeż postanowił dać na wstrzymanie i nie ruszał się z miejsca, więc poszłam spać. Aria nie przyszła do domu.
Jak zwykle o szóstej pobiegłam budzić Panią na śniadanie, a ona zaczęła szukać Arii. Powiedziała, że póki Aria się nie znajdzie, nie będzie śniadania. W moim interesie zatem leżało , żeby ją odnaleźć. Pani biegała po ogrodzie wołając Arię, ale ta nawet nosa nie wychyliła z krzaków. Bała się kary za ściganie jeża. Była to niemalże biblijna scena. Pani wołała Arię, a ona wiedząc, że zgrzeszyła schowała się ze wstydu i udawała, że jej nie ma. Niczym Adam i Ewa w raju po zjedzeniu zakazanego owocu.
Wyszła, kiedy zaczęłam szczekać, bo jeż nadal siedział przy płocie sąsiada. Pani wzięła szczotkę i przegoniła jeża na pole, pewnie był za to wdzięczny, a nas objechała za agresywne zachowanie. Nie chciałam odpuścić i siedziałam przy bramie szczekając nadal, póki Pani nie usmyczyła mnie i nie przywlokła do domu. Aria znów schowała się w krzakach, więc Pani wróciła po smycz i potem już jej nie znalazła. Obeszła cały Terierogród, ale ta marnotrawna suka nie miała zamiaru się ujawnić. Pani pokonała ją podstępem, posługując się oczywiście mną i kijem jako przynętą. Kiedy zaczęłam skakać i szczekać na kij, nagle Aria wyskoczyła nie wiadomo skąd, i tak za mną i kijem dobiegła do domu.
Zanim się zorientowała, już była w wannie, a Pani doprowadzała ją do porządku po wykopkach i szlajaniu się po krzakach. Dostałam zasłużone śniadanie. A ta nieposłuszna, niepokorna siostra dostała śniadanie do łóżka! Na dodatek nie chciała jeść! Jak jakaś obrażona księżniczka.
A przecież całe to zamieszanie sama wywołała.
ARIA: Nieprawda! To twoja wina! To ty szczekałaś na jeża przez pół nocy, a potem zostawiłaś mnie samą.
SUITA: Akurat! Mogłaś ze mną wrócić, masz sprawne cztery łapy!
ARIA: Bałam się. Pani czyta mi w myślach. Wiedziała że mam ochotę na zakazany owoc.
SUITA: Jaki owoc?
ARIA: No, upolowanego jeża…
SUITA: Jesteś szalona. To zakazane, jeże są pod ochroną.
ARIA: Pomarzyć nie wolno? Nie udało się, ale czułam, że kara mnie nie ominie. I wiedz że nie jestem obrażoną księżniczką! Nie mogłam jeść ze strachu.
SUITA: Ale pożarłaś śniadanie, kiedy Pani zaczęła mi rzucać chrupki z twojej miski! Jeszcze warczałaś, że to twoje.
ARIA: Przeleżałam w ręczniku pół godziny bez ruchu, brzuchem do góry, to było moje dobrowolne poddanie się karze.
SUITA: Też mi coś! A żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy?
ARIA: Żałuję, ale jak znowu spotkam jeża na moim terenie, nie ręczę za siebie.
SUITA: Dobrze, że go nie zagryzłaś. Uniknęłaś poważnych konsekwencji.
ARIA: Muszę odespać ten cały stress. Jestem wykończona. Wszystko przez te durne jeże. Jak któregoś znowu spotkam, kolce powyrywam!
SUITA: Nie radzę, czeka cię wtedy odsiadka w schronisku dla psów.
ARIA: Żartujesz…
SUITA: Ani trochę. Możesz stracić dom, Panie, Pana, mnie i wszystkie wygody i przywileje domowego psa.
ARIA: Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina! Nigdy, przenigdy nie tknę jeża! Nawet w marzeniach.
SUITA: Tak trzymaj!