Aria: Suita, co czytasz?
Suita: Artykuł sprzed 2 tygodni.
Aria: Jeśli to coś o psach – to szczekaj!
Suita: To było w Buenos Aires w Argentynie. Bezimienny, bezpański pies biegał sobie po ulicach.
Aria: Pies w niewoli wolności.
Suita: Coś w tym jest. Któregoś dnia niemiecka stewardessa, która czasem przylatywała do miasta pogłaskała psa, pobawiła się z nim, nakarmiła.
Aria: I tak się poznali.
Suita: Tak. Pies pobiegł za nią do hotelu. Starał się cały czas dotrzymywać jej towarzystwa.
Aria: Stewardessy niestety szybko odlatują za morze.
Suita: Ale i szybko przylatują. Za każdym razem, gdy przylatywała do miasta, pod hotelem czekał na nią Rubio (hiszp. Blondyn), bo tak nazwała psa.
Aria: Super.
Suita: Dziewczyna pomogła znaleźć psu nowy dom, ale pies uciekł z tego nowego domu.
Aria: I znów koczował pod hotelem?
Suita: Właśnie. W końcu zdecydowała się adoptować psa. Ale przewóz psa wcale nie jest taki prosty. Trzeba sterty papierów. W ten sposób Rubio stał się niemieckim psem. Zamieszkał we Frankfurcie n. Menem. Został wyleczony, zaszczepiony, itd.
Aria: Jak oceniasz tę historię?
Suita: Prawdziwa miłość od pierwszego węszenia. A ty jak sądzisz?
Aria: No nie wiem. Bezpański pies, który pewnie nigdy nie był dobrze traktowany i był wiecznie głodny. I nagle ktoś go głaszcze, bawi się z nim, daje mu łakome kąski.
Suita: No dobra. A zatem miłość i wdzięczność.
Aria i Suita: Miłość i wdzięczność.
Aria: Czy sądzisz, że umiejętność przyłaszenia sobie kogoś na stałe jest ewolucyjna?
Suita: Wrrr. Ty to potrafisz zepsuć każdą historię.
Aria: Chyba mam to głęboko w … genach.