Aria: Suita, co czytasz?
Suita: Artykuł sprzed kilku dni.
Aria: Jeśli jest tam coś o psach to szczekaj.
Suita: Pod Poznaniem była sobie hodowla psow rasy czechosłowacki wilczak. Pod koniec 2015 r. urodziła się suczka Fifty.
Aria: Piękne psy, ale imię paskudne.
Suita: Właścicielka szybko znalazła chętnego na szczeniaka. Zapłacił część należności, zabrał papiery, podpisał umowę, obiecał przesyłać zdjęcia i informacje o suczce.
Aria: No i?
Suita: Nigdy nie zapłacił reszty. Potem przestał odbierać telefony. Szybko okazało się, że suczka wcale nie jest u niego, a facet coś kręci i kombinuje.
Aria: Buuu!
Suita: Właścicielka hodowli zatrudniła detektywa. Ten ustalił, że kupiec odsprzedał ją komuś. Tam mieszkała ponad rok, potem kupcy oddali ją na wieś. Po kilku dniach pobytu Fifty uciekła. Ci właściciele poszukiwali jej w sieci.
Aria: Biedny zwierzak.
Suita: Właścicielka hodowli wysyłała setki maili do przypadkowych osób w okolicy, skąd uciekła suczka, zorganizowała wydarzenie na FB, wreszcie wyznaczyła nagrodę za jej odnalezienie.
Aria: Niesamowite. A skutek?
Suita: Wiele telefonów. Ludzie widywali ją – przychodziła na karmienie, kradła jedzenie, żebrała, ale zawsze uciekała.
Aria: Spryciula.
Suita: Na jednym z podwórek wyjadała karmę dla kotów. Żywiła się znalezionym na polu nieżywym cielakiem. Potem trop się urwał.
Aria: Ojej!
Suita: Wreszcie udało się ja namierzyć 200 km dalej i wreszcie złapać.
Aria: Mam się radować czy smucić?
Suita: Teraz Fifty ma już 7-lat, uregulowany status prawny, legalnie wróciła do hodowczyni – dzięki sprytnej umowie jaką ta zawarła z pierwszym kupującym. Umowa zakładała prawo pierwokupu psa. Batalia prawna trwała prawie dwa lata.
Aria: Hmmm!
Suita: Fifty z początku nie poznała właścicielki hodowli, ale gdy wróciła do hodowli – poznała dom i stado.
Aria: Super!
Suita: Fifty już nie uciekała. Została czempionem na wystawach. Miała już dwa mioty szczeniąt. Jedno ze szczeniąt – jej synek – szkoli się od kilku miesięcy na ratownika. I co ty na to?
Aria: Fantastyczna historia. Ale prawdziwą bohaterka tego artykułu jest właścicielka hodowli, która interesowała się losem sprzedanego szczeniaka, walczyła o niego poświęcając mnóstwo pieniędzy i czasu, aby go odnaleźć, gdy okazało się, że pies trafił do nieodpowiednich ludzi.
Suita: To prawdziwa miłość do zwierząt i prawdziwe poczucie odpowiedzialności za życie, zdrowie i szczęście istoty, której losy sprzęgły się z jej własnym losem.
Aria: Nic dodać nic ująć. A o mnie ani o ciebie nikt z hodowli się nie dowiadywał.
Suita: Pan wysyłał moje zdjęcie jako szczeniaka, ale tylko raz. Może po prostu wiedzieli, że nie muszą się o nasz dalszy los martwić, bo trafiłyśmy do odpowiedzialnych i kochających ludzi.
Aria: Mam nadzieję, że tak właśnie było.