Suita: Aria, o czym czytasz?
Aria: O piesiu wędrowniczku.
Suita: O piesiu wędrowniczku?
Aria: Po śmierci 16-letniej pani, z powodu przypadkowego postrzału z broni palnej, pies zniknął z domu. Rodzina jego pani była pewna, że pies już nigdy nie wróci.
Suita: A wrócił?
Aria: Słuchaj, dalej. Pewna dziewczynka, siedząc na przystanku autobusowym, zauważyła bezpańskiego psa husky, który błąkał się po okolicy.
Suita: A pies miał czipa i udało się ustalić jego wcześniejszych właścicieli.
Aria: Czytałaś już to?
Suita: Nie. Ale domyślam się. Skoro był rasowy – musiał być zaczipowany.
Aria: No po części masz rację. Niestety, telefon właścicieli w bazie danych był – przypadkowo – błędnie wpisany. Nowi właściciele poruszyli wszystkie media społecznościowe.
Suita: I znaleźli?
Aria: Tak. I znaleźli dom i właścicieli Sinatry, bo tak miał na imię nasz włóczykij.
Suita: Dlaczego włóczykij? Może zrobił wypad na dziewczyny?
Aria: Został znaleziony ponad 2000 km od domu po 18 miesiącach od zniknięcia.
Suita: No to rzeczywiście jest to piesio wędrowniczek. I to sprytny piesio – bo przeżył.
Aria: Musiał zrobić sporo kilometrów, bo przecież nie biegł po prostej. Jak myślisz, uwiążą go?
Suita: Ja, gdybym była człowiekiem, wybaczyłabym mu, a potem zaczęła chodzić z nim na dalekie spacery.
Aria: A ja sprawiłabym mu sanki na płozach na zimę i wózek na kółkach na lato, które mógłby dumnie ciągnąć.
Suita: Masz rację. To pies pracujący, który nie miał nic do wykonania.
Aria: A tak byłby odpowiedzialnym przywódcą jednoosobowego zaprzęgu.
Suita: Jest facetem. Trzeba go zapędzić do roboty, żeby mu się nie przewracało w głowie.
Aria i Suita: Typowy, psi facet.