Aria: Dzisiaj znów poszłyśmy z Panem na spacer.
Suita: Było jeszcze wilgotno i wszystkie zapachy były bardzo intensywne.
Aria: Czytałyśmy węchowe wiadomości z prawdziwą przyjemnością.
Suita: Potem poczułyśmy sarny.
Aria: Zapomniałam o Panu i pognałam po polu zboża z szybkością wiatru. Niestety nie widziałam saren ze względu na zagłębienia terenu, więc zmyliłam kierunek. Biegałam to tu to tam, aby znów wpaść an trop. Nie udało się. Chwilę biegłam za jakimś zającem, ale nie miałam z nim szans.
Suita: Potem z miną zbitego psa wróciłaś do Pana.
Aria: Pan nic nie powiedział.
Suita: Zaczęliśmy okrążać stado saren.
Aria: I wtedy znów pognałam za sarnami. Ale teraz je widziałam.
Gdy byłam dość blisko zaczęły uciekać. Ale nie mogły uciekać prosto, więc zaczęły łukiem zmieniać kierunek. Ja pobiegłam po cięciwie i zbliżyłam się do nich na kilka metrów. Wtedy zaczęły biec zbyt szybko nawet jak dla mnie. Zostałam w tyle. A po drugim wariackim biegu z szybkością wiatru nie miałam już siły.
Suita: Pan wołał cię.
Aria: Usłyszałam i karnie wróciłam do was.
Suita: To był pościg stulecia.
Aria: A potem noga za nogą wróciłyśmy do domu. Przebiegłam o parę kilometrów więcej niż Pan i Suita.
Suita: Tuż przed domem Pan skręcił sobie nogę, ale jakoś dokuśtykał do domu.
Aria: Posmarował nogę jakąś ohydnie śmierdzącą maścią. Mamy nadzieję, że wyzdrowieje do jutrzejszego spaceru.