ARIA: Choć raz to nie ja nabroiłam! Kiedy rano weszłyśmy do kuchni Pani zauważyła muchę. Nikt nie lubi much w kuchni / no może żaby/, więc Pani złapała za leżącą na lodówce łapkę na muchy i pacnęła nieproszonego gościa. W Suitę, jakby jakiś amok wstąpił. Zaczęła skakać, szczekać i biegać po całej kuchni, pewnie uważała, że tylko ona ma licencję na zabijanie, nawet much. Przez te szaleństwa wskoczyła do naszej miski z wodą i cała jej zawartość wylała się na podłogę. Pani się zezłościła, nakrzyczała na Suitę i wyrzuciła ją za drzwi. Musiała wytrzeć całą podłogę i zebrać rozlaną wodę. Ja siedziałam jak trusia, byłam grzeczna wiec może trafi się jakaś nagroda?
ARIA; Suita, coś ty narobiła?
SUITA: Nic takiego, chciałam trochę zmienić swój image i zrobiłam sobie pasemka.
ARIA: A skąd wzięłaś farbę? To taki trochę dziwny kolor.
SUITA: To ekologiczna farba, borówkowa.
ARIA: Hmmm. A gdzie ją znalazłaś?
SUITA: Pod borówką kamczacką. Wytarzałam się w leżących tam owocach.
ARIA: A ten zapach to też spod borówki?
SUITA: Skądże, to najnowszy psi Chanel z trawnika. Podoba ci się?
ARIA: Mnie tak, ale co na to powie Pani? Obawiam się, że dzisiaj czeka cię kąpiel.
Terierogród.
SUITA: No i mam za swoje. Chyba przesadziłam z tą farbą i perfumami. Pani postawiła mnie najpierw na stół i zrobiła zdjęcie, a potem wsadziła do wanny. Wykąpałam się, wysuszyłam, dostałam bułkę z kiełbaską i teraz czuję się o wiele lepiej.
Idę spać. Miałam ciężki dzień.