ARIA: Dokończ swoją opowieść o losach rodziny naszych Pań. Umieram z ciekawości.
SUITA: Przyszło im żyć w strasznych czasach. Z rodziny mamy naszej starszej Pani przeżyło dwóch najstarszych braci, w czasie wojny mieli już swoje rodziny i mieszkali w większych wschodnich miastach, tam było bezpieczniej. Jej kolejny brat został siłą wzięty do sowieckiego wojska i tam umarł zagłodzony w wieku zaledwie dziewiętnastu lat. Nie umiał, czy też nie był w stanie odbierać cywilom resztek jedzenia, jak to robili rosyjscy żołnierze, żeby przeżyć. Nie wychowano go na bandytę.
ARIA: To straszne…
SUITA: Najstarsza siostra ukrywała się przed wywózką do Niemiec, a potem przed ukraińskimi partyzantami, więc rodzice wysłali ją do najstarszego brata do miasta. Niestety po drodze złapali ją partyzanci i uwięzili. Uciekła i cudem przeżyła sama w lasach podczas zimy, dotarła do domu w stanie ciężkim i zaraz zachorowała na tyfus. Umarła w wieku osiemnastu lat. Piękna i mądra dziewczyna…
ARIA: Nie mogę tego słuchać, to niesprawiedliwe!
SUITA: Wojna nigdy nie jest sprawiedliwa i zamienia niektórych ludzi w bestie.
ARIA: Wymieniłaś dotąd sześcioro z dzieci babci i dziadka naszej starszej Pani. A pozostali?
SUITA: Druga siostra mamy naszej Pani została wywieziona do Austrii, na roboty, jak mawiali jej rodzice. Nie mieli od niej znaku życia i nie wiedzieli czy ją jeszcze kiedyś zobaczą. Miała zaledwie 16 lat. Nie było wtedy smartfonów, ani poczty. Listy nie docierały do osób zmieniających miejsca pobytu. Ona nie wiedziała, że rodzice uciekli do Polski. Wróciła do rodzinnych stron, które stały się teraz własnością innego Państwa.. Potem nie mogła już wrócić do Polski. Zamknięto granice a ona nie miała dokumentów. Ze strachu przed wywózką na Sybir zniszczyła austriacki paszport….Znalazła się po 35 latach na Ukrainie, kiedy jej najstarszy brat odwiedził rodzinę swojej ukraińskiej żony. Ale to znowu długa i tragiczna historia.
ARIA: Został jeszcze jeden brat…
SUITA: Przeżył wojnę, ale potem popełnił samobójstwo i tylko on wie, co go do tego ostatecznego kroku skłoniło.
ARIA: Jak to dobrze, że nie ma już u nas wojny. Psami chyba nikt się wtedy nie przejmował.
SUITA: To jeszcze nie koniec trudnych losów rodziny. Mama naszej Pani i starszy od niej o rok brat, razem z rodzicami zamieszkali pod Warszawą w starym poniemieckim gospodarstwie. Mieli swojego konia i krowę więc mogli zacząć jako tako nowe życie. Nie cieszyli się tym długo, nieznani sprawcy podpalili im stodołę, spłonęły zabudowania, zwierzęta i narzędzia rolnicze. Kiedy rodzeństwo / 17 i 18 lat/ poszło w pole zbierać siano, pijani rosyjscy żołnierze urządzili sobie zawody strzelnicze. Ciężko zranili chłopaka, ojciec zawiózł go wozem do lekarza do miasta. Przeżył cudem. Oczywiście nikogo za to nie ukarano. Rodzina, teraz tylko czteroosobowa znowu uciekła. Znaleźli działkę wśród pól niedaleko rzeki Utraty, a dziadek naszej starszej Pani zbudował tam dom z tego, co miał, czyli z gliny i trzciny. Tam mieszkali kiedy urodziła się nasza starsza Pani.
ARIA: Ale przecież nasza Pani urodziła się w Warszawie!
SUITA: Tak, bo jej mama żeby urodzić dziecko pojechała do Warszawy, na Wolę.
Tata naszej starszej Pani często pokazywał jej miejsce, gdzie się urodziła i miejsce, gdzie on mieszkał przed wojną i kościół gdzie był ochrzczony. Dzięki temu mogła już po jego śmierci odwiedzić ten kościół i pomodlić się za jego duszę.
ARIA: Strasznie to wszystko pokręcone.
SUITA: Niestety, ludzie tak mają. A wiesz, że mieszkamy teraz w domu najstarszego brata matki naszej Pani?
ARIA: O, nie miałam pojęcia!
SUITA: A widzisz, czasem warto zainteresować się historią naszych ludzi, bo ona też jest częścią naszej historii.
ARIA: Ojciec naszej starszej Pani był ciekawym człowiekiem.
SUITA: O, tak. Dzieciństwo spędził na warszawskim podwórku. Był ładnym, miłym i dobrze wychowanym chłopcem o wielkich zielonych oczach i płowej czuprynie, więc wszyscy go lubili. Znał warszawską gwarę, uwielbiał warszawskie piosenki i nawet nieźle śpiewał. Od dziecka był harcerzem i to zapewne kształtowało też jego charakter.
ARIA: A miał jakieś rodzeństwo?
SUITA: Jak wcześniej wspomniałam, jego starsze cztery siostry umarły w wieku niemowlęcym. On był pierwszym dzieckiem swojej matki, które przeżyło. Miał też młodszą siostrę, która jest chrzestną naszej starszej Pani, i żyje do dziś! A wiesz, że nasza młodsza Pani nosi na szyi pamiątkę po swoim dziadku z wygrawerowaną jego datą chrztu?
ARIA: Nie zauważyłam…
SUITA: Prawie codziennie wskakujesz jej na kolana i liżesz po twarzy, a twoja pierś dotyka złotego medalika na jej szyi.
ARIA: Och, to jest prawdziwy dotyk historii!