SUITA: Dzisiaj jakoś lepiej wyglądasz i nawet ogon masz podniesiony. Lepiej się czujesz?
ARIA: Chyba tak, wyniki badania krwi mam w normie.
SUITA: I od tego nagle wyzdrowiałaś?
ARIA: No nie, już trzeci dzień Pani smaruje mi maścią ten paskudny strup na uchu, który nie chciał zejść przez trzy tygodnie i są efekty! Ucho przestało mnie boleć, goi się błyskawicznie.
SUITA: Nie mów, że nie mogłaś wskoczyć na fotel przez strup na uchu!
ARIA: Nie jestem weterynarzem, żeby wiedzieć, co mi dolegało. Po prostu czuję się lepiej.
SUITA: Bardzo mnie to cieszy, to może poganiamy się po trawniku?
ARIA: Chętnie, mogę poszukać piłki.
SUITA: Nie masz pojęcia jak się cieszę, że znowu jesteś tą dawną Arią, a nie leniwym zdechlakiem.
ARIA: Zrobiło się ciepło, nie marzną mi łapy i można się napić deszczówki. Wcześniej była zmarznięta na kamień.
SUITA: Pyszna woda…
ARIA: Uważaj na swoje gardło, możesz się przeziębić, woda dobra, ale bardzo zimna.
SUITA: Pani powiesiła na drzewie kolejną smakowitą kulkę dla sikorek. Słonina też jeszcze wisi.
ARIA: Mogłaby spaść…
SUITA: Jest mocno przywiązana. Pani wie, że chętnie byśmy zjadły to sikorkowe żarcie.
ARIA: Zanim sikorki ją wydziobią, pewnie się zepsuje…
SUITA: To czyste marnotrawstwo! Taka fajna słoninka.
ARIA: Pewnie by nam zaszkodziła, zwłaszcza, że wisi już ze trzy tygodnie.
SUITA: Była zamarznięta. To tak jakby ją przechowywano w zamrażarce. No i sikorki do tej pory ją jedzą.
ARIA: Ja też bym zjadła…
SUITA: Chodźmy do domu, chyba pora na przekąskę. Lepiej niech cię nie kuszą te ogrodowe smaki. Jesteś ozdrowieńcem i masz na siebie uważać.
ARIA: Dzięki, że tak się o mnie troszczysz. Teraz wiem, że mogę na ciebie liczyć w zdrowiu i w chorobie.