Suita: Aria, o czym czytasz?
Aria: Znowu o psie w studni.
Suita: Szczeknij coś więcej.
Aria: Strażacy dostali zgłoszenie o psie rasy nowofunland, który wpadł do głębokiej studni.
Suita: I pojechali na ratunek?
Aria: Tak. Akcja ratunkowa trwała cztery godziny.
Suita: Jak głęboka była studnia?
Aria: Ponad 30 m.
Suita: Ojojojojojoj!
Aria: Ratownik został opuszczony do studni. Miał sprzęt do ochrony dróg oddechowych, detektor bezruchu, czujnik gazowy, sprzęt oświetleniowy i sprzęt zapewniający łączność. Ale nie obyło się bez przygód.
Suita: Jakich przygód?
Aria: Lina miała tylko 25 m, a pies był 7 m niżej. Wezwano z Krakowa Specjalistyczną Grupę Ratownictwa Wysokościowego. Dopiero ich ratownik wydobył psa na powierzchnię. Był cały i zdrowy, ale mocno przestraszony.
Suita: Ratownik?
Aria: Pies. Kpisz sobie czy co?
Suita: Może trochę. Detektor ruchu, czy detektor bezruchu?
Aria: Detektor bezruchu. Używany w sytuacjach niebezpiecznych. Gdyby ratownik znieruchomiał oznaczałoby to, że coś mu się stało. Detektor uruchomiłby alarm, a ratownik zostałby natychmiast wyciągnięty.
Suita: Wiesz to z Internetu?
Aria: Tak. Zdążyłam sprawdzić zanim zapytałaś.
Suita: Kocham ludzi za ratowanie psów.
Aria: Ja też. Ale ludzie mnie zadziwiają. Jedni krzywdzą psy, inni poświęcają wszystko, aby je ratować.