Aria: Suita, co czytasz?
Suita: Artykuł sprzed dziesięciu dni.
Aria: Jeśli jest tam coś o psach to szczekaj.
Suita: Była sobie pani i miała suczkę rasy Golden retriever. Co jakiś czas kręciła filmiki o reakcji swoje psa na rosnący, ciążowy brzuszek na portale społecznościowe.
Aria: Czego to ludzie nie pokazują …
Suita: Pies na ogół zachowywał się spokojnie, ale pewnego razu zaczął się dziwnie zachowywać – obserwował brzuch, intensywnie go wąchał. W pewnym momencie próbował podnieść jej nogę.
Aria: Sugerował żeby poszła do lekarza?
Suita: Raczej tak. Pani posłuchała psa i poszła do lekarza. Okazało się, że miała poważne zakażenie układu moczowego, które mogło się skończyć przedwczesnym porodem.
Aria: A co z ciążą?
Suita: Pani dostała leki, poszła na obserwację – wyleczono ją i dziecko.
Aria: Chwała psu! A jak miała na imię suczka?
Suita: Nie podano.
Aria: Ci ludzcy dziennikarze to nie umieją pisać. Kto nie ma imienia podobno nie istnieje.
Suita: Psy często wykrywają różne schorzenia i przypadłości i ratują ludziom życie.
Aria: W tym przypadku zadanie było bardzo łatwe.
Suita: Dlaczego?
Aria: Bo zakażenia układu moczowego na ogół wyjątkowo śmierdzą.
Suita: To prawda, ale i tak suczka zachowała się znakomicie.
Aria: A ja mam nadzieję, że nigdy nie wykryję żadnych strasznych ani niepokojących objawów u naszych ludzi.
Suita: A ja dostrzegłam zmiany w ich zachowaniu.
Aria: Jakie zmiany?
Suita: Mało łakomych kasków spadało pod stół podczas wczorajszego uroczystego śniadania z okazji urodzin Młodszej Pani.
Aria: To nie zmiany w zachowaniu, ale brak Pana. Gdyby on był – pod stół spadłaby odpowiednia porcja super-smacznego żarcia.
Suita: Ale za to kolacja była jak zwykle znakomita! Jedzonko pazurki lizać!