ARIA: Pani znowu powiesiła dla sikorek smakowite kulki.
SUITA: Codziennie przylatują teraz na śniadanie. Mają też porcję ziarna w karmniku.
ARIA: Ale słoninki już nie ma…
SUITA: Bo nie ma też mrozów, wystarczy im mniej kaloryczny pokarm.
ARIA: Zjadłabym taki kąsek słoninki…
SUITA: Zapewniam cię, że to co dostajemy na kolację jest sto razy lepsze. Od słoniny się tyje.
ARIA: Po sikorkach jakoś nie widać.
SUITA: Mają szybką przemianę materii. Ciągle są w ruchu, nie to co my.
ARIA: Podobno sąsiadka znalazła psi kubraczek na polu, pytała czy to nie nasz.
SUITA: My nie nosimy kubraczków.
ARIA: I to właśnie powiedziała jej nasza Pani. Myślę, że psy sąsiada też takich nie noszą.
SUITA: Więc skąd się tam wziął?
ARIA: Przywiało go z zachodu, skąd wiał huragan.
SUITA: To aż tak wiało, że rozebrało psa?
ARIA: No, coś ty! Na pewno ciuszek suszył się na dworze i ktoś o nim zapomniał.
SUITA: Albo wiatr porwał psa i rozebrał go w locie.
ARIA: Nie strasz mnie, aż tak nie wiało.
SUITA: Ale sikorkom wiatr nie szkodzi. Przylatują niezależnie od pogody i jedzą, jakby świat się miał zaraz skończyć.
ARIA: Widzisz, nie tylko my jesteśmy ciągle głodne.
SUITA; Jutro jest tłusty czwartek, wiesz, co to znaczy?
ARIA: Pączki, faworki, ciasteczka…
SUITA: Oj, będzie się żarło!
ARIA: Już mi ślinka leci. Sikorki nie dostaną takich słodkości. Niech sobie dziobią te nadziewane kulki.
SUITA: Może Pani upiecze mini donaty z dziurką?
ARIA: Tu leży rozsypane ziarno. Chyba wypadło z karmnika.
SUITA: Niestety, dla nas niejadalne, szkoda.
ARIA: Do kolacji jeszcze dwie godziny. Mam nadzieję, że nie umrę z głodu.