SUITA: No i znowu pada, a wczoraj było słoneczko.
ARIA: No cóż, powęszymy na mokro, zapachy są jeszcze intensywniejsze.
SUITA: Ale to mokra robota. Czeka nas potem wycieranie łap i brzuszków, po powrocie do domu.
ARIA: Też tego nie lubię, a jeszcze na dodatek Pani ciągle wkrapla mi lek do oczu…
SUITA: Nie masz wyjścia, musisz się wyleczyć.
ARIA: Dlaczego ty jesteś zdrowa?
SUITA: Bo nie właziłam wgłąb sterty brudnych gałęzi i nie podrapałam sobie oczu.
ARIA: Ale kopałaś w bluszczach!
SUITA: Ty też, ale ja byłam ostrożna.
ARIA: Zawsze jest moja wina…
SUITA: Jak będziesz miała tyle lat, co ja, zaczniesz myśleć nad tym, co robisz.
ARIA: Znalazła się myślicielka…
SUITA: Przyznaję, mam czasem wpadki, zwłaszcza na widok patyka.
ARIA: Ugryzłaś mnie kiedy Pani chciała mnie wziąć na ręce, żeby zaaplikować lek! A ja się niechcący zsikałam.
SUITA: Nie mów, że to moja wina.
ARIA: A czyja?
SUITA: Okoliczności? Twojego słabego pęcherza?
ARIA: Ty się zawsze potrafisz wykpić.
SUITA: To umiejętności dyplomatyczne.
ARIA: Raczej spryt.
SUITA: Nikt nie zabrania ci z niego korzystać.
ARIA: Namierzyłam lisa!
SUITA: Naprawdę? Gdzie?
ARIA: Jak obiegniesz trzy razy w kółko cały ogród i lasek, też go namierzysz.
SUITA: Wrrr…