SUITA: Nareszcie można wygrzać się na słońcu.
ARIA: Aż się kręci w głowie od zapachów. Czujesz te ptaki na drzewie?
SUITA: Czuję, ale one sobie z nas kpią, bo wiedzą, że ich nie dosięgniemy.
ARIA: Pani znalazła dziś na schodach nieżywego drozda…
SUITA: To nie moja sprawka. Umarł śmiercią naturalną, to znaczy nie z naszej winy.
ARIA: Może uderzył się wpadając na okno werandy? To się czasem im zdarza. Podobno był jeszcze ciepły. Pani wyniosła go na pole, bo myślała, że jednak ożyje. Ale nie ożył. To był dorosły, ale jeszcze młody ptak.
SUITA: Takie jest życie. Jego czas minął.
ARIA: To może dajmy im spokój na jakiś czas. Niech sobie świergolą i pilnują gniazd.
SUITA: Zaraz zakwitną forsycje. Może nawet dziś lub jutro.
ARIA: A widziałaś te bordowe prymulki? Może chcesz się wytarzać?
SUITA: Już się wytarzałam na trawniku.
ARIA: Obawiam się, że Pani nie wpuści cię do domu. Trzeba było wybrać lżejszy zapach.
SUITA: Do wieczora wywietrzeję.
ARIA: Mamy też śliczne białe hiacynty. Bardzo lubię ich zapach.
SUITA: Ja wolę te fioletowe.
ARIA: Podobno za parę dni spadnie jeszcze śnieg.
SUITA: Więc korzystajmy z ciepła i pięknej pogody! Goń mnie!
ARIA: Wolę pogonić piłkę. Przynajmniej nie gryzie jak ją złapię…
SUITA: Co tam warczysz pod nosem?
ARIA: Podśpiewuję basem.