Aria: Suita, co czytasz?
Suita: Wiadomości sprzed tygodnia.
Aria: Jeśli to coś o psach to szczekaj.
Suita: W powiecie otwockim (Izabela, gm. Wiązowna) stwierdzono wściekliznę u lisa.
Aria: Ojej!
Suita: Powiat otwocki, powiat miński oraz dzielnice Warszawy: Wawer i Wesoła zostały wskazane jako zagrożone tą chorobą.
Aria: A co z psami na tym terenie?

Pies chory na wściekliznę
Pies chory na wściekliznę (z domeny publicznej Wkipedii)

Suita: Obowiązuje nakaz trzymania psów na smyczy lub na zamkniętym terenie ogrodzonym. Koty muszą pozostawać w zamknięciu. Pozostałe zwierzęta mają przebywać na zamkniętych wybiegach. Nie można też organizować żadnych imprez (wystaw, konkursów, pokazów) z udziałem psów i innych zwierząt chorujących na wściekliznę.
Aria: A co z polowaniami?
Suita: Obowiązuje zakaz polowań i odłowów.
Aria: Nie można ścigać saren? Buu!
Suita: Nie można.
Aria: Dobrze, że ludzie dbają o zwierzęta i o siebie. My jesteśmy systematycznie szczepione i bezpieczne.
Suita: Sam wirus jest niebezpieczny. Jest odporny na gnicie i zamarzanie. Gorzej znosi ogrzewanie. W temp. 60° przeżywa 5 min. Łatwo ginie w środkach dezynfekujących.
Aria: Do zarażenia dochodzi zazwyczaj przez ugryzienie lub kontakt ze śliną zarażonego zwierzęcia, psa, lisa, czy nietoperza. Choroba nie leczona w zasadzie zawsze jest śmiertelna.
Suita: Ludzie pogryzieni przez wściekłe zwierzęta wykazują objawy wodowstrętu, wzmożona agresję, potem pojawia się niewydolność oddechowa i śmierć. Rocznie, na świecie umiera ok. 60 000 osób.
Aria: Dużo.
Suita: Nie będziemy powtarzali znanych wszystkim informacji. Można znaleźć wyczerpujące artykułu np. na Wikipedii. Ale pamiętam coś więcej.
Aria: A co?
Suita: Podsłuchiwałam jak Pan i Pani opowiadali o starych dobrych czasach. Na początku lat 70, w czasie obozu studenckiego na terenie przyszłego Poleskiego Parku Narodowego, nietoperz, gacek wielkouchy, oszołomiony światłem usiadł Pani na brzuchu w okolicach pępka, pokaleczył pazurkami i ząbkami.
Aria: To Pani musiała pójść do lekarza.
Suita: Pani odmówiła chodzenia gdziekolwiek. Zastrzyki wtedy robiło się właśnie w brzuch. A Pan mówił, że przez następne miesiące bacznie Panią obserwował.
Aria: To było nieroztropne.
Suita: W końcu wszystko dobrze się skończyło.
Aria: Na szczęście.
Suita: Pod koniec lat 70-tych Pan i Pani pracowali przy doświadczeniach na SGGW-AR na Ursynowie. Na polach i przy laboratorium plątał się duży, przyjaźnie nastawiony pies, którego wszyscy dokarmiali, głaskali, a nawet zapraszali do laboratorium – oczywiście bez wiedzy i zgody Profesora.
Aria: Szczekaj dalej – ciekawe.
Suita: Któregoś dnia okazało się, że pies rzucił się na kogoś i pogryzł go. Zabrano go do badania, uśpiono, zrobiono badanie mózgu w ultrafiolecie. Okazało że, że pies był chory na wściekliznę.
Aria: Ojojojojoj!
Suita: Wszyscy, którzy mieli kontakt z psem zostali zgarnięci i musieli spowiadać się lekarzowi, jaki mieli kontakt z psem. A oto autentyczny dialog:
Lekarz: Jaki Pan miał kontakt z psem?
Asystent: Całowałem go.
Lekarz: A w co?
Asystent: Jak to w co? W mordę!
Lekarz: O w mordę!
Aria: Ale numery.
Suita: Jeden z kolegów wziął pysk psa w obie ręce i pocałował go w nos. Inny miał pogryzione ręce bo próbował psu nałożyć kaganiec. Wszyscy, według wyboru lekarza, zostali zaszczepieni. Pan dostał serię bardzo bolesnych zastrzyków w brzuch.
Aria: A jaki Pan miał kontakt z psem?
Suita: Tego nie powiedział, ale z pewnością go głaskał i przytulał.
Aria: Mam nadzieje, że ta wścieklizna nie dojdzie do nas.
Suita: A ja myślę, że dojdzie znacznie szybciej niż się spodziewamy.
Aria: Pożyjemy, zobaczymy.
Aria i Suita: I poszczekamy.

Jeden komentarz

Skomentuj magda Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *