ARIA: Suitka, co ci się stało, dlaczego masz otwartą mordkę i tak strasznie się ślinisz? Nadgryzłaś żabę?
SUITA: Agh… agh…
ARIA: Zawołam Panią. Ratunku, Suita się dusi!
PANI: Chodź, zaraz ci zajrzę do gardła. O psia kość! To strasznie ostra wołowa kość. Kto ci to dał?
ARIA: Hau, hau, to moja wina. Przyniosłam ją od sąsiada, ktoś ją tam wyrzucił. Myślałam, że to zwykłe mięso ogrodowe…
SUITA: Agh, agh…
PANI: No i wyjęłam tę kość. Trochę się wbiła w gardło. Ty głupolu, mogłaś się udusić, albo nawet umrzeć, gdyby udało ci się ją połknąć!
ARIA: A ja sądziłam, że moja siostra jest taka mądra…
SUITA: Co za ulga, myślałam, że już po mnie. Pani mnie uratowała.
PANI: Chodź Aria, pokaż mi, gdzie leży to zakazane mięso ogrodowe.
ARIA: Tak jest, lecę!
PANI: Pamiętaj, NIE RUSZ! To może was zabić! Obrzydliwa kość, do śmietnika z nią.
SUITA: Ale mi głupio, ja tak tylko dla zabawy, chciałam coś pogryźć.
ARIA: Masz zabawki!
SUITA: Idę się położyć, boli mnie gardło.
ARIA: Ciesz się, że tylko na tym się skończyło. Gdyby ta kość dostała się dalej i wbiła ci się w żołądek, albo przebiła jelito, chodziłabym do lasku na twój grób.
SUITA: Nie dobijaj mnie. Źle się czuję.
ARIA: Jak widać, nie tylko ja pakuję się w kłopoty.
SUITA: Muszę się napić…Och, jaka pyszna woda, jak dobrze, że mogę przełykać.
ARIA: Idź odpocznij, ja pójdę na patrol. Nie ruszać kości, nie ruszać kości… Zapamiętam. Chyba…