ARIA: Coś źle wyglądasz, co ci jest?
SUITA: Znalazłam w tujach kość, no i trochę zjadłam.
ARIA: Wiesz, że nie wolno nam zjadać znalezionych kości?
SUITA: Wiem, ale wyglądała tak apetycznie…
ARIA: I dlatego się krztusiłaś ?
SUITA: Utkwiła mi gdzieś w gardle. Pani otwierała mi pysk na siłę, ale nic nie widziała, więc wsadziła mi palec do gardła. Mało się nie udusiłam! Ale trochę pomogło. Uniknęłam wizyty u weterynarza.
ARIA: Ty to zawsze masz szczęście…
SUITA: Niekoniecznie, dzisiaj Pani przyłapała mnie z resztką tej kości.
ARIA: Ojej, no i co?
SUITA: Zabrała mi ją i wyrzuciła.
ARIA: Jak myślisz, skąd te kości się biorą na naszej działce?
SUITA: Spadają z nieba.
ARIA: Skąd wiesz?
SUITA: Widziałam. Najpierw ruch się zrobił w tujach, potem ptaki zaczęły się strasznie wydzierać i wreszcie coś spadło z góry. To była moja kość. Złapałam ją i uciekłam.
ARIA: Może ptaki ją upuściły?
SUITA: Od kiedy ptaki jedzą kości?
ARIA: Według mnie było tak: Kuki dostał kość na kolację, ogryzł ją i zostawił resztę. Przyleciała sroka i porwała kość licząc, że coś z mięsa na niej zostało. Usiadła w tujach, żeby spokojnie sobie wydziobać resztki, kiedy nagle wystraszył ją krogulec. Upuściła kość, a ty ją podniosłaś.
SUITA: Twoja teoria pochodzenia kości jest strasznie zawiła. Wolę wersję, że spadła z nieba.
ARIA: A wiesz, że kiedyś spadła z góry cała ćwiartka zająca?
SUITA: Niemożliwe!
ARIA: Na naszym podwórku pokłóciły się wrony, wrzeszczały wniebogłosy, biły się na katalpie i coś szarpały. Po chwili spadł jak z nieba kawałek zająca. Pani to widziała i była szybsza niż terierka. Złapała zdobycz, ale zamiast wrzucić do garnka, wyrzuciła do śmieci. Chyba nie lubi takich nieoczekiwanych bonusów.
SUITA: Masz coś jeszcze na poparcie swojej teorii o kościach przenoszonych przez ptaki?
ARIA: Z nieba nie spada byle co, tylko deszcz, śnieg, meteory i czasem manna.
SUITA: Może napisz o tym jakiś traktat filozoficzny?
ARIA: Przemyślę to, a teraz sprawdźmy, co siedzi na drzewie, może znów coś spadnie?