SUITA: Wiesz, co nasza Pani zobaczyła na targu?
ARIA: Pomidory, ogórki, kartofle, kapustę itp. same niejadalne rzeczy.
SUITA: To był pies!
ARIA: Na sprzedaż? Na straganie? Jako mięso?
SUITA: No coś ty! Ten pies siedział w samochodzie na parkingu i czekał na swojego Pana, bo poza nim nikogo tam nie było.
ARIA: Nie wolno zostawiać w aucie psów, ani dzieci…
SUITA: Ale samochód był otwarty!
SUITA: Pani początkowo myślała, że to maskotka, bo wcale się nie ruszał, tylko siedział jak jakieś egipskie bóstwo.
ARIA: Niemożliwe! Sam, w otwartym samochodzie?
SUITA: Musiał być doskonale posłuszny. Nie to, co my…
ARIA: A wolno trzymać psy w otwartym bagażniku samochodu?
SUITA: Przepisy nie przewidują takiej sytuacji. Poza tym piesek był na smyczy.
ARIA: Niesamowity! Podziwiam jego spokój i pewność, że Pan wróci.
SUITA: Ja bym tak nie potrafiła.
ARIA: Jasne, zaczęłabyś wyć, albo szczekać, póki ktoś by cię nie uwolnił. Zleciałaby się cała okolica.
SUITA: Ten pies mógłby zostać taką samą sensacją, jak ten na balkonie, o którym niedawno pisałyśmy.
ARIA: Z pewnością, gdyby jeszcze ktoś oprócz Pani go zauważył.
SUITA: Wczoraj widziałam w telewizji człowieka zajmującego się odławianiem zwierząt, który ciągnął szczeniaka na pętli do schroniska.
ARIA: O rany, hycel!
SUITA: Pies opierał się z całych sił i wyrywał, a wzięty na chwilę na ręce płakał, jak człowiek.
ARIA: Ja też bym tak wyła w jego sytuacji. Może nawet ugryzła.
SUITA: Oskarżono tego człowieka o znęcanie się nad zwierzęciem i może za to ponieść karę.
ARIA: Ups, przypomniałam sobie coś. Za każdym razem jak wracam od weterynarza, robię to, co ten biedny pies, opieram się z całych sił, a Pani ciągnie mnie na smyczy po podłodze lecznicy, a potem po chodniku. Ludzie zwykle się z tego śmieją, ale gdyby ktoś to sfotografował i zgłosił do odpowiednich służb Pani miałaby kłopoty…
SUITA: Przecież w końcu bierze cię na ręce i niesie do samochodu, o ile ma tyle siły. Ważysz sześć kilo. To duży ciężar dla starszej Pani.
ARIA: Na szczęście nie płaczę u niej na rękach, bo sama chciałam się tam znaleźć. Ale to ciągnięcie na smyczy nie wygląda dobrze.
SUITA: Sama się o to prosisz.
ARIA: Powinnam wybrać inną taktykę.
SUITA: Też tak myślę, mogą cię odebrać Pani i oddać do schroniska.
ARIA: Ojej, za co? To tylko chwilowy, szczenięcy bunt!
SUITA: Ale to człowiek ponosi odpowiedzialność za traktowanie psa.
ARIA: To dlaczego mają ukarać mnie?
SUITA: Bo źle się zachowujesz.
ARIA: Już będę grzecznie chodziła na smyczy. Nie zdawałam sobie sprawy, jak przykre mogą być konsekwencje mojego oporu. Ja tylko nie chcę tak szybko wracać do domu, no i boję się samochodu.
SUITA: Ktoś, kto nie rozumie psa, może czasem źle odczytać jego zachowanie.
ARIA: Pomyślałam sobie, że to ja znęcam się nad Panią narażając ją na pośmiewisko i karę.
SUITA: Dziwne są te ludzkie przepisy i lepiej się podporządkować niż narażać na wylądowanie w schronisku.
ARIA: Masz rację, zamiast dać się ciągnąć na smyczy od razu wskoczę Pani na ręce. Ale się zdziwi…