Aria: Przyjechał Pan.
Suita: Poszliśmy na krótką przebieżkę po polach.
Aria: Ciągle łazimy w to samo miejsce!
Suita: Od miesięcy jest stan zagrożenia wścieklizną, a to jedyne pewne i bezpieczne miejsce na spacery.
Aria: Przecież jesteśmy szczepione.
Suita: Ale jest prawo. I koniec dyskusji. Cieszmy się, że chociaż na taki spacer mogłyśmy pojść. Pan też jest wściekły na zakazy – jest dobra pogoda na dalekie spacery.
Aria: Pewnie, że się cieszę.
Suita: Było bardzo duszno i gorąco.
Aria: Wiał słaby wiatr, który wcale nie chłodził.
Suita: Na polach susza. Przyroda czeka na deszcz.
Suita: W przyrodzie dzieje się cos złego.
Aria: Dlaczego tak sądzisz?
Suita: Hektary kwitnącego rzepaku, które powinny roić się od pszczół, os i innych błonkówek. A Pan zauważył trzy motylki, parę much i jednego trzmiela.
Aria: Opryski chemiczne – owady nie mają szans. Ale były ptaszki.
Suita: Jeden bażant, para pliszek żółtych i jedna samotna pliszka żółta.
Aria: Skąd wiesz, że to pliszki żółte?
Suita: Pan oznaczył, ale nie był pewny jaki to podgatunek, bo wyglądały trochę jak pliszki ze Wschodu i tutaj byłyby poza swoim naturalnym zasięgiem.
Aria: Może uciekły przed specjalną operacją wojskową? Nie chciały, żeby ktoś im zabijał pisklęta.
Suita: Może. Ale Pan nie jest ornitologiem. Może jakieś mieszańce. A może Pan powinien użyć lornetki, a nie aparatu. W każdym razie, dopóki nikt nie stwierdzi inaczej, jest to pliszka żółta Motacilla flava flava.
Aria: Nie lubię paskudnych ptaszydeł, ale te były bardzo sympatyczne.
Suita: Pachniały rzepakiem, ktory tłumił inne zapachy.
Aria: Zauważyłam. Pierwszy raz od bardzo dawna nie nałożyłaś kamuflażu zapachowego. A oto parę zdjęć z naszej wycieczki.