Aria: Suita, co czytasz?
Suita: Mętny artykuł z końca kwietnia.
Aria: Jeśli jest tam coś o psach – to szczekaj.
Suita: Pan spacerował z psem obok linii kolejowej. Pies wszedł na tory. Nadjeżdżał pociag.
Aria: Co za durny kundel.
Suita: To była wielka, czarna labradorka, Tilly. Prawdopodobnie łapa utkwiła jej gdzieś na rozjeździe. Pan rzucił się psu na pomoc.
Aria: No i?
Suita: Maszynista zaczął hamować. Pociąg zabił oboje.
Aria: Ojej!
Suita: Dopiero, gdy dokładnie przeczytałam, pojawiło się wytłumaczenie. To było na przejeździe kolejowym. Łapa psa utknęła prawdopodobnie gdzieś między betonem a szyną. 77-letni właściciel nie zdążył z pomocą.
Aria: Tragiczne i wspaniałe. Człowiek próbuje ratować przyjaciela i oboje giną.
Suita: Skoro widział, że nie da rady pomóc psu – powinien odejść na bok.
Aria: Masz rację – lepiej, aby zginął tylko pies niż oboje.
Suita: Może do końca wierzył, że mu się uda uratować zwierzaka. W takich chwilach trudno o racjonalne myślenie.
Aria: Przykry przypadek. Trudny do skomentowania. Ale pomyśl. Idziemy z Panem na spacer. A tu za rogiem czyha nagła i niespodziewana śmierć.
Suita: Przeznaczenie.
Aria i Suita: Dlatego żyjmy i cieszmy się każdą wspólną chwilą.