SUITA: Lubimy się bawić, choć czasem wygląda to groźnie. Zapewniam jednak, że nigdy jeszcze skutkiem tej zabawy nie było skaleczenie czy jakiś uraz.
ARIA: Ja zawsze wiem, kiedy trzeba się poddać. Ty tu rządzisz i rozumiem, że czasem musisz mi to okazać. Jednak wiem, że mnie kochasz siostrzyczko i zawsze obronisz w razie potrzeby.
SUITA: Cieszę się, że to rozumiesz.
ARIA; Czasem można się trochę powygłupiać! A pamiętasz, jak się pogryzłyśmy o patyk? Pani była przerażona, bo myślała, że to tak na poważnie. Oglądała mnie potem dokładnie, czy nie mam jakiejś ranki, ale nic nie znalazła. Od tamtej pory nie przejmuje się naszymi zabawami w zagryzanie.
SUITA: No, no, nie bądź taka pewna siebie, jak mnie wkurzysz potrafię cię ugryźć do krwi.
ARIA: Wiem, wtedy natychmiast się poddam.
ARIA: Czy wiesz, co się stało z Bobikiem i Mszycą o których mi wczoraj opowiadałaś?
SUITA: Mszyca następnego roku zatruła się czymś i nie przeżyła.
ARIA: Ojej, to smutne, ale chyba nie tymi kotletami?
SUITA: Raczej trutką na szczury, albo czymś takim. Była bardzo żarłoczna i co za tym idzie tłuściutka, no i lubiła dobrze zjeść, może to ją zgubiło.
ARIA: A Bobik?
SUITA: Kiedy pan Włodek poszedł na emeryturę, Bobik wsiadł do autobusu i pojechał do niego tak jak wiele razy przedtem.
ARIA: Żartujesz!
SUITA: Wcale nie. Kiedy jego Pan miał wolne, Bobik biegł na przystanek i wsiadał do autobusu. Chował się przed kierowcą, bo oczywiście jechał na gapę, i po dwóch przystankach wysiadał. Tam, gdzie mieszkał pan Włodek.
ARIA: Skąd wiedział, gdzie ma wysiąść?
SUITA: Musiałabyś spytać Bobika, ale on też już dawno nie żyje. Swoje ostatnie lata spędzał na działce swojego Pana i nie musiał już dojeżdżać.
ARIA; Czyli miał dobrą emeryturę.
SUITA: Raczej tak, chodźmy na podwórko, trzeba się trochę rozruszać.