ARIA: Dziś znowu Pani chciała mnie zabrać do weterynarza. Postanowiłam nie poddać się bez walki. Zawołała mnie do domu, że niby ma dla mnie kawałek szynki, ale nie dałam się nabrać. Nie weszłam do domu, tylko czekałam na schodkach na smaczny kąsek. Wiedziałam, że chce mnie złapać i założyć smycz. Uciekłam do ogródka. Pani za mną, udawała, że chce się pobawić, ale ja cały czas utrzymywałam bezpieczny dystans.
Rzucała piłkę, machała gałązką, ale ja nie jestem głupia. Za każdym razem, gdy próbowała mnie złapać odskakiwałam i chowałam się w krzaki. Mogła mnie tak ganiać aż do wieczora. Podjechała nawet do bramy samochodem i próbowała mnie skusić na ciasteczko. Nic z tego. Schowałam się pod liśćmi funkii, potem za tujami. Wiedziałam, że ma smycz w torbie w samochodzie i myślała, że tego nie wyczuję. Bawmy się dalej!
Po obejściu całego ogródka i wszystkich kryjówek, pani wreszcie odpuściła. Weszła do domu, wzięła sobie loda i usiadła przy stoliku na dworze. Oczywiście obie ze Suitą dotrzymywałyśmy jej towarzystwa, niezupełnie bezinteresownie. Zawsze dostawałyśmy końcówkę wafelka z rozpuszczoną pyszną zawartością. Zjadłam swoją porcję i nagle nie wiem jak, znalazłam się w objęciach Pani. Miała mnie! Zsikałam się ze strachu, ale nic mi to nie pomogło. Pojechałam na zastrzyk, na szczęście już ostatni.
SUITA: Po obiadku/kasza gryczana z wołowinką i marchewką/, poszłyśmy z Panią na truskawki i poziomki. To nasz zbiór:
Potem rozegrałyśmy mecz piłki ” pyszcznej”.