SUITA: Dziś nie wychodzę na dwór. To zdecydowanie pogoda na spanie.
ARIA: No to śpimy. A może położymy się obok Pani i zastosujemy dogoterapię? Będzie przyjemne z pożytecznym.
SUITA: Jeśli Pani wpuści nas na kanapę…
ARIA: Zaczekaj, ja to załatwię.
PANI: Aria, co się stało, dlaczego tak popiskujesz i skaczesz?
ARIA: Kochana Pani, chcę na kanapę!
PANI: Rozumiem, chcesz się przytulić do Pani, ojej, ale szybko merdasz ogonem. Od razu wiadomo o co ci chodzi. No to hop!
ARIA: Widzisz, już siedzę na kanapie. Ty też wskakuj.
SUITA: Och, jak przyjemnie, wygrzeję Pani nogi.
ARIA: No to teraz opowiedz bajkę.
SUITA: Był sobie raz szczur, który uwielbiał jeść.
ARIA: Wiem! Ratatuj!
SUITA: Nie przerywaj, ja opowiadam własne bajki, a nie te z telewizji.
ARIA: No dobra, mów dalej.
SUITA: Był oczywiście wegetarianinem i mieszkał w małej ziemiance na wsi. Jedzenia miał pod dostatkiem, bo na polu leżało jeszcze zboże, a obok była piwniczka zapakowana ziemniakami i marchewką. Niedaleko zieleniły się grządki z kapustą i buraczkami, dojrzewały w sadzie jabłka i śliwki, a za stodołą słoneczniki i dynie. Żyć, nie umierać.
ARIA: I wtedy nagle…
SUITA: Nie ma nic nagle! Daj mi opowiadać. Nasz Szczur był dobrze odżywiony, miał błyszczące futerko, zawadiacko sterczące uszka i długi, gładki ogon. Uchodził za przystojniaka. Zresztą szczury z okolicy wyglądały podobnie. Siedlisko było bogate w pokarm i bezpieczne. Do czasu. Pewnego poranka gospodarz pojechał na targ sprzedać trochę marchewki i ziemniaków, a koło południa wrócił z niewielkim workiem. Coś w nim podskakiwało i piszczało. Szczur pomyślał, że to nowy prosiak z którym będzie się mógł bawić, póki ten nie wyrośnie na wielką tłustą świnię i nawet się ucieszył. Nie przyszło mu do głowy, kto siedzi w tym worku.
ARIA: Wiem, wiem! Wielki tłusty kot!
SUITA: Jesteś mało bystra…
ARIA: Szop pracz?
SUITA: Zgaduj dalej.
ARIA: Wiem! Terrier!
SUITA: Prawie, bo trochę skundlony, ale szybki, zwinny i niewiele większy od szczura.
ARIA: No i co się stało?
SUITA: Wyczuł szczura i pobiegł w jego kierunku jak mała skacząca piłeczka. Szczur oszołomiony widokiem dziwnego stworzenia stał i patrzył. Piesek dobiegł do niego, powąchał i zamiast jednym kłapnięciem przegryźć mu kark, stanął jak wryty. Pewnie matka nie zdążyła mu powiedzieć co się robi ze szczurem.
ARIA: Ty byś na pewno wiedziała…
SUITA: On nie wiedział. Powąchał go, a potem się przewrócił brzuchem do góry. Chciał się bawić. Niewiele myśląc szczur zrobił to samo ku wielkiej uciesze szczeniaka. Po chwili biegali podskakując ku sobie i umykając nagle w bok, jak dwaj najlepsi kumple w zabawie.
ARIA: Niewinny początek rzezi niewiniątek…
SUITA: Wkrótce dzielili ze sobą miskę, a nawet posłanie, bo piesek dostał nową budę wyścieloną słomą i starym śpiworem. Inne szczury przyglądały się temu z daleka. Nie ufały psom i nie wierzyły w przyjaźń międzygatunkową. Nasz szczur pewny swojego bezpieczeństwa chodził po podwórku w biały dzień, nie obawiając się kotów, które regularnie przepędzał piesek, ani ludzi którzy zauważyli tę niecodzienną zażyłość psa i szczura.
ARIA: Aż tu nagle…
SUITA: Nie tak nagle, bo na burzę zbierało się już od rana. W końcu późnym wieczorem chmury dały upust wściekłej ulewie, pioruny biły jak szalone, błyskawice rozjaśniały mrok i oświetlały podwórko upiornym blaskiem. Szczur spał wtulony w psie futro i dygotał lekko przy każdym odgłosie burzy.
ARIA: Aż tu nagle…
SUITA: Doczekałaś się, piorun uderzył w stodołę pełną siana. Ludzie w domu niczego nie zauważyli. Szczur wyskoczył z cieplej budy i pobiegł wołać swoich szczurzych sąsiadów. Pies skakał i drapał do drzwi, ale jego zabiegi zagłuszał deszcz i grzmoty. Stadko gryzoni przywołane przez naszego szczurka błyskawicznie wdrapało się po drewnianej elewacji do okien i zaczęło drapać i pukać w szyby, głośniej niż deszcz. Ze stodoły już unosił się płomień.
ARIA: O Rany, ale akcja!
SUITA: Ludzie usłyszeli dziwny hałas i z niedowierzaniem patrzyli na dziwaczne zachowanie szczurów. Po chwili zauważyli też ogień. Zaczęli krzyczeć i wybiegli z domu. Po chwili dołączyli sąsiedzi , a potem Straż Pożarna. Ugasili ogień wspólnymi siłami. Udało się uratować stodołę, a może nawet całą wieś. Niezauważony w porę ogień mógł się przenieść na inne budynki.
ARIA: Wszystko dzięki nietypowej przyjaźni teriera ze szczurem!
SUITA: A wiesz, że już nikt nigdy we wsi po tym zdarzeniu nie zabił szczura? Zbyt wiele zawdzięczali tym małym gryzoniom.
ARIA: To przecież tylko bajka.
SUITA: W każdej bajce jest ziarno prawdy. Zapytaj o to mieszkańców Szczurkowa…