SUITA: Nad tym rowem byłyśmy już kiedyś, ale latem. Rosły tu dzikie jabłonie i nasz Pan urwał dla Pani jabłko. My też spróbowałyśmy, było pyszne. Teraz dzikie jabłonki kwitną, ale czy będą na nich jabłka?
ARIA: Ten rów, to wielki ocean życia. Wywęszyłyśmy wiele drobnych zwierząt, a wszystkie wiały przed nami przerażone do swoich nor.
SUITA: Próbowałam się dokopać do nory jakiegoś gryzonia, ale nie udało się. Nie można mieć wszystkiego… Może złowię rybkę, albo kijankę?
ARIA: Wielokrotnie przeskakiwałam rów, nie zważając na płynącą na dnie zimną wodę.
SUITA: Ja też brodziłam po wodzie zanurzona aż po brzuch i wchłaniałam najprzeróżniejsze zapachy.
ARIA: Nareszcie zanurzyłyśmy się /dosłownie/ w dzikiej przyrodzie.
SUITA: Niesamowite uczucie. Poczułam się prawdziwym terierem – norowcem.
ARIA: Biegałam w trzcinach, żeby namierzyć źródła zapachu i pochłonęło mnie to bez reszty. Suita prowadziła w tym czasie własne wykopaliska.
SUITA: To jest prawdziwe życie! Leżenie na kanapie jawi mi się teraz jak bezsensowna strata czasu.
ARIA: Po penetrowaniu rowu wyglądałam tak:
ARIA: Spodziewałam się najgorszego, czyli kąpieli w wannie po powrocie do domu.
SUITA: Latem w rowie rósł olbrzymi ” barszcz Sosnowskiego” trująca i niebezpieczna roślina. Teraz wygląda niewinnie, może należałoby go wyrwać?
ARIA: Mnie nie wystraszy żaden barszcz, zarośla ani głęboki rów. Pływam, skaczę i biegam doskonale i znam swoje możliwości.
SUITA: Pora wracać, czeka nas jeszcze długa droga do domu.
ARIA: Wracamy zmęczone, brudne, ale szczęśliwe. To był wspaniały dzień!
SUITA: Na skraju naszego pola spotkała nas kolejna niespodzianka. Stado saren przyszło do rowu napić się wody. Mimo zmęczenia ruszyłyśmy za nimi pędem, a one ze strachu pobiegły na pole sąsiada, bardzo blisko budynków gospodarczych.
ARIA: Jednak jak zwykle nam uciekły.
SUITA: Pani nazbierała na miedzy trochę dziko rosnących tulipanów i wróciłyśmy do domu na zasłużoną porcję wody, żarcia i snu. Jakby tego wszystkiego było mało, zagryzłam kolejną piłkę, tę z domu.
Pozostało nam poczekać na kolejny długi spacer po polach. I nową piłkę.
ARIA: Mamy szczęście, że nie musimy nosić maseczek, jak nasi ludzie. I nie musiałyśmy się kąpać, całe błoto wyschło i wypadło z naszej sierści. Jesteśmy czyściutkie, jak przed wycieczką. Gorzej z szeleczkami. Ale przecież mamy zapasowe.