ARIA: Nie ominęła cię kąpiel. Jesteś teraz bielsza ode mnie.
SUITA: Ciebie też to czeka, aż się rzuca w oczy twój zszarzały odcień futra.
ARIA: Trochę się ubrudziłam na wczorajszym spacerze….
SUITA: Poza śladami zapachowymi zwierząt nic ciekawego nie było.
ARIA: Za to wytarzałaś się jak prosię!
SUITA: Wypraszam sobie! Nałożyłam tylko zapachowy kamuflaż, jak przed każdym polowaniem.
ARIA: Ale musiałaś aż trzy razy? Wyglądałaś jak zielony ludzik.
SUITA: Niestety nic nie upolowałam, bo sarna leżała martwa pośród tuj.
ARIA: Pan szybko nas złapał na smycze, bo myślał, że może padła na wściekliznę.
SUITA: Raczej potrącił ją samochód, wiesz jak szybko tu jeżdżą, zwłaszcza nocą. Naszej Pani też kiedyś wskoczyła pod samochód i uszkodziła reflektor, ale pobiegła dalej i raczej od tego nie umarła.
ARIA: Tej się nie poszczęściło…
SUITA: Nawet jej dobrze nie powąchałam, bo Pan mi nie pozwolił.
ARIA: A ja uciekłam w drugą stronę, martwe zwierzaki mnie nie interesują.
SUITA: Pani zadzwoniła do sąsiada, bo to na jego polu leżała sarna. Pewnie się tym zajął i zawiadomił odpowiednie służby.
ARIA: Po wycieczce wylądowałaś w wannie.
SUITA: Nie było tak źle, ciepła woda, ziołowy szampon. Ale plamy z żywicy nie chciały zejść.
ARIA: Może ci jednak wyliżę?
SUITA: Odczep się, samo się zetrze, trzeba czasu.
ARIA: Ale masz teraz mięciutkie futro, jak u kota…
SUITA: Skąd wiesz, głaskałaś kota?
ARIA: No nie, raczej gryzłam, ale wiem, że ma delikatną sierść.
SUITA: Trzeba było gryźć tego rezydenta z gabinetu weterynaryjnego.Zaczepiał nas.
ARIA: Wolę z nim nie zadzierać. Kiedy byłam tam sama pacnął mnie po pysku.
SUITA: Odgryziemy się następnym razem. Idę spać.