Aria: Suitka, co czytasz?
Suita: Archiwalne wiadomości z zamierzchłej, zapomnianej przeszłości.
Aria: Ze Średniowiecza?
Suita: Nie. Sprzed 2 miesięcy.
Aria: A myślałam, że co najmniej z XIX wieku. Szczekaj.
Suita: Okazało się, że Marley, 7-letni spaniel, ma rzadki nowotwór i zostały mu tylko co najwyżej tygodnie życia.
Aria: Biedak.
Suita: Właścicielka postanowiła zorganizować swojemu psu wyjątkowy spacer.
Aria: Na sarny i zające?!
Suita: Zaprosiła ludzi ze swoimi pupilami na wspólny spacer z Marleyem.
Aria: Eeee. Oczywiście przez Internet?
Suita: Tak. Miejscem był park, gdy pierwszy raz wyszła z Marleyem na spacer.
Aria: Ile osób przyszło?
Suita: Około 350 osób i 400 psów.
Aria: To już się więcej nie zdarzy. Nikt nie przyjdzie na taką imprezę. Ewentualnie samobójcy.
Suita: Ja w takim tłumie czułabym się zagrożona.
Aria: Ja też. Jesteśmy psami ogrodowymi. A gdzie to było?
Suita: To było daleko od nas, w Irlandii Północnej. Wszyscy świetnie się bawili. Lokalna restauracja zaoferowała nawet bezpłatne posiłki.
Aria: Zastanawiam się.
Suita: Nad czym.
Aria: Ludzie i psy świetnie się bawili. Myślisz, że Marley też?
Suita: Z pewnością. To było oderwanie od smutnych myśli o chorobie i niedalekiej śmierci.
Aria: Gdyby to było u nas, to psy by się urwały i przyszły do nas bez właścicieli.
Suita: Rzadko zdarza się, żeby umierała wojownicza księżniczka.
Aria: Wrrr! Jeszcze rzadziej zdarza się żeby umierała Władczyni Terierogrodu!
Suita: Zostawmy smutne myśli. Zatańczmy taniec radości na cześć Marleya.
Aria: I wielkiej miłości, która połączyła psa z kochającą właścicielką.
Suita: Podobno ktoś kiedyś powiedział właścicielce Marleya, że w poprzednim życiu była psem, a Marley był jej właścicielem.
Aria: Ciekawe. Jeśli kiedyś zostanę właścicielką naszej Pani to też będę ją rozpieszczała. Albo chodziła z Panem na sarny.
Suita: To tylko hinduistyczne bajki.
Aria: Szkoda. No to …
Aria i Suita: Tańczmy!