Aria: Suita, co czytasz?
Suita: Artykuł na o2 o diecie Polaków podczas okupacji.
Aria: I co jedli?
Suita: Gołębie, paskudny chleb na kartki, wrony, konie, pokrzywy, perz, psy i koty, żołędzie, koniczynę i korę brzozową, ołówki i gazety.
Aria: Dziwna dieta. Z jednej strony jedzenie pierwszej klasy jak gołębie, konie, pokrzywy, psy, koniczyna. A z drugiej strony śmieci: chleb kartkowy, wrony, koty, kora brzozowa, ołówki i gazety.
Suita: Zaliczasz psy do lepszego jedzonka?
Aria: Narody Wschodu uważają psy za przysmak. Najlepszy tatar jest z polędwicy końskiej. Najlepszy i najbardziej delikatny rosół można ugotować z gołębi – oczywiście raczej nie z tych miejskich. Wszystko fajnie, ale jeść koty? Nawet pies ich nie zje.
Aria: Jedna z kobiet twierdziła: “Muszę nawet powiedzieć, że najlepsze to były koty, jak cielęcinka”.
Suita: Fuj! Ale jak można zjadać przyjaciół!
Aria: Może nie zjadali swoich psów tylko cudze. A pies był podwójnym problemem. Wymagał jedzenia i jednocześnie sam był źródłem wartościowego mięsa.
Suita: Prawdopodobnie tylko ludzie mający lepszy dostęp do żywności trzymali psy. A inni na te psy polowali.
Aria: A pewnie część osób jedzących psie mięso nie była świadoma, że właśnie zjada czyjegoś przyjaciela.
Suita: Czasem jedzący dowiadywał się dopiero wtedy, gdy podczas jedzenia, ktoś ‘uświadomiony’ zaszczekał. Wtedy nikt nie miał złudzenia co zjada.
Aria: Napisali coś o kłusownictwie? O szmuglowaniu żywności?
Suita: W tym artykule nic o tym nie napisano.
Aria: Na wsiach nikt nie zjadał psów. Psy pomagały ludziom w polowaniu na dziką zwierzynę. Były dostawcami żywności i zbyt cenne, aby je zjadać.
Suita: W takich czasach pracujące psy myśliwskie miały znaczne szansę na przetrwanie.
Aria: Szkoda, że wtedy nie było Jack Russell Terrierów. Małe, szybkie, kompaktowe, tanie w utrzymaniu …