Aria: Wczoraj przyjechał Pan.
Suita: Gdy wyciągnął uprzęże byłyśmy pewne, że zaraz idziemy na spacer.
Aria: Ja cała trzęsłam się z emocji.
Suita: Okazało się, że Pan wziął nas na smycze i kazał wsiąść do samochodu Pani. Zrobiło nam się przykro.
Aria: Nadzieja na spacer zamieniła się w pewność wizyty u weterynarza.
Suita: Szansa pojawiła się, przy wyjeździe z bramy, bo Pani zamiast w lewo do miasta, skręciła w prawo.
Aria: Byłyśmy zdezorientowane. Może to wyjazd w stronę autostrady? Ale wtedy zawsze jeździłyśmy samochodem Pana.
Suita: Gdy dwa kilometry dalej wysiadłyśmy z samochodu zrozumiałyśmy, że Pani po prostu podwiozła Pana i nas przez wieś, żebyśmy nie musiały użerać się z wszystkimi burkami po drodze.
Aria: Dzięki temu mogłyśmy dłużej maszerować po polach.
Suita: Wycieczka była fantastyczna. Ale opowiemy tylko o jednym epizodzie.
Aria: W pewnym momencie, w polu zboża Pan zauważył samotną sarnę. Przyglądała się nam. Mieliśmy ją z lewej strony.
Suita: Niestety była sprytnie ustawiona pod wiatr i nie czułyśmy jej ani nie widziałyśmy.
Aria: Przeszliśmy dalej, ale okazało się, że to koniec drogi. Dalej musielibyśmy przejść na przełaj przez pola, depcząc uprawy.
Suita: Zaczęliśmy wracać tą sama drogą. Sarna była teraz po prawej. W pewnym momencie zaczęła uciekać wzdłuż ścieżki.
Aria: Potem czekała na ścieżce. Panu nie udało się zrobić dobrego zdjęcia bo kliknął nie ten przycisk. Sarna wpadła do lasku po naszej lewej stronie.
Suita: I wtedy Pan krzyknął: ‘sarna’. Dopiero wtedy ją poczułyśmy i ruszyłyśmy za nią. Straszne chaszcze, wysoka tnąca trawa. Po krótkim pościgu wycofałyśmy się do Pana.
Aria: I wtedy po raz pierwszy w życiu usłyszałyśmy szczekanie sarny. Krótkie basowe dość długie szczeknięcie. Potem jeszcze jedno i jeszcze kilka następnych.
Suita: To brzmiało jak wyraz wściekłości czy niezadowolenia z pojawienia się intruzów.
Aria: Mogło też być ostrzeżeniem dla stada, od którego sarna mogła się odłączyć.
Suita: Wielokrotnie spotykałyśmy na spacerach sarny. Raz było ich ponad 17. Nigdy nie słyszałyśmy, żeby sarna szczekała.
Aria: Widziałyśmy, że Pan ma stracha.
Suita: Cos ty. Pan jest biologiem i nie boi się saren. Miał też uprawnienia myśliwskie i selekcjonerskie. Potem zrezygnował bo nie chciał strzelać do zwierzaków. Wie, że sarna zwłaszcza samotna nie zrobi człowiekowi krzywdy. Może wyjątkowo samiec w porze godowej, która przypada między połową lipca, a połową sierpnia. Ale raczej też nie. Zwłaszcza, że Pan nie był sam, a w naszym towarzystwie.
Aria: Ale Pan przyśpieszył kroku koło lasku.
Suita: Może nie chciał denerwować sarny. Byliśmy tam elementem niepożądanym.
Aria: Rolnicy mówią to samo o sarnach. Niektórzy dziękują za naszą obecność, bo sarny nie czują się tak pewnie. A za szkody wyrządzone przez sarny nikt nie płaci.
Suita: Ale gdy byliśmy już blisko domu, w małym lasku usłyszeliśmy znów szczek sarny, choć jej nie widziałyśmy ani nie czułyśmy.
Aria: Dziwne. Druga wkurzona sarna incognito w ciągu jednego dnia.
Suita: Może to była ta sama sarna?
Aria: Prawie na pewno nie. Musiała by nas tropić.
Suita: Sarna, która tropi człowieka i dwa psy? To by było niesamowite i dziwne.
Aria: Może ewoluowały w przyśpieszonym tempie i teraz są drapieżne?
Suita: He, he. Dziwne było to, że przeszliśmy ponad 6 km, a spotkaliśmy jedynie dwie sarny.
Aria: Może w międzyczasie było jakieś polowanie na sarny, o którym nie wiemy?
Suita: Może. Zmęczyłyśmy się. Mamy braki kondycyjne.
Aria: Jak wszyscy. Pan też był zmęczony.
Suita: Napiłyśmy się wody i poszłyśmy spać.