Suita: Aria, co tak gapisz się w to ptasie gniazdo?
Aria: Widziałam szpaczą mamę, która wypychała z gniazda dużego pisklaka.
Suita: A co stało się potem?
Aria: Opierał się ze wszystkich sił. Siedział na krawędzi gniazda, patrzył w dół z przerażeniem w oczach.
Trzymał się kurczowo jakiejś gałązki. Potem gałązka urwała się, a on rozłożył skrzydła i wylądował na ziemi.
Suita: No i co dalej?
Aria: Rzuciłam się w jego kierunku, aby go chapnąć, ale podfrunął niezdarnie w górę, usiadł dość wysoko, poza moim zasięgiem.
Suita: Zostałaś niechcący instruktorką latania ptaków.
Aria: Jak to?
Suita: Przyszedł czas wylatywania z gniazd. Mama wypchnęła pisklę, aby nauczyło się latać.
Aria: A gdyby tego nie zrobiła?
Suita: Gdyby wyfrunął zbyt wcześnie – zabiłby się albo zjadły by go drapieżniki. Gdyby wyfrunął zbyt późno – nigdy nie nauczyłby się dobrze latać i samodzielnie zdobywać pokarmu i prawdopodobnie też
szybko by zginął. Poza tym matka musiała by go karmić zamiast zdobywać energię do odlotu na południe przed zimą.
Aria: A mama nie powinna go jakoś asekurować, podtrzymywać?
Suita: Tylko orły mieszkające wysoko w górach tak czynią.
Aria: Czyli nadopiekuńcza mama zrobiła by pisklakowi krzywdę?
Suita: Właśnie. “Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem …”. Jest też czas wylotu z gniazda i rozpoczynania samodzielnego życia. Ten czas jest właśnie teraz.
Aria: I co będzie z młodym szpakiem?
Suita: Szybko opanuje latanie, nauczy się zdobywać pokarm, dorośnie, odleci do ciepłych krajów i wróci wiosną, spotka miłą szpaczkę, założą rodzinę. Będą szczęśliwi.
Aria: A jego żona też wyrzuci dorastające pisklaki z gniazda.
Suita: Kolejny obrót w nieskończonym cyklu natury.
Aria: A ja byłam z mamą zbyt długo. Ale na szczęście mam starszą siostrę.
Suita: Nie podlizuj się. Może powinnam zorganizować ci przyśpieszony kurs wchodzenia w życie i bycia samodzielną?
Aria: Zwariowałaś? Ja nie jestem szpakiem. Nie mam skrzydeł. Nie chcę być samodzielna! Tak jest mi dobrze!