ARIA: Ale śmierdzisz, gdzie znalazlaś takie gówniane perfumy?
SUITA: Wypraszam sobie, to psi Chanel nr. 5.
ARIA: Nie miałam na myśli ich jakości, tylko nutę zapachową…
SUITA: Nie mogłam się oprzeć. Zapach mają zniewalający, prawda?
ARIA: Raczej powalający, można paść trupem od tej woni.
SUITA: Młodsza Pani nie chciała mnie wpuścić na górę…
ARIA: Nie dziwię się. Radzę ci posiedzieć na werandzie, bo na dole na bank czeka cię kąpiel.
SUITA: A ty dokąd?
ARIA: Idę się przewietrzyć. Tobie też polecam.
SUITA: Zauważyłaś, że na śniegu wcale nie wyglądamy na zbyt czyste.
ARIA: Owszem, może Pani powinna nas kąpać w Wizirze, a nie w psim szamponie? Miałybyśmy wtedy bielszy odcień bieli.
SUITA: Jedno i drugie ma paskudny zapach.
ARIA: Znam gorszy, to ten twój Chanel.
SUITA: Chodźmy do ogrodu, wywietrzeję…
ARIA: Mycie jest bardziej skuteczne, ale wiem, że tego nie lubisz.
SUITA: Po psim szamponie mam jedwabistą i miękką sierść. No i pachnę jakimiś ziołami. To mnie denerwuje.
ARIA: Poćwiczymy skoki? Kto wyżej?
SUITA: Nieźle, ale ja też tak potrafię!
ARIA: Masz okazję uniknąć kąpieli. Wytarzaj się porządnie w śniegu i stracisz ten paskudny zapach.
SUITA: No nie wiem, nie chcę pachnieć ziołowym psim szamponem.
ARIA: A chcesz resztę dnia przesiedzieć na dworze?
SUITA: Jeszcze trochę się powietrzę i pójdziemy do domu.
ARIA: Może lepiej będzie jak się wykąpiesz… Nie mam ochoty wylizywać po tobie posłania.
SUITA: Ty też powinnaś użyć jakichś perfum, wtedy odczepisz się ode mnie. Wywęszyłam fajny aromat, może ci się spodoba.
ARIA: Dziękuję, ale wolę kwiatowe zapachy. Poczekam do wiosny.