SUITA: Aria, szybko, do bramy, coś tam strasznie szura i widzę jakiegoś wielkiego kolorowego potwora!
ARIA: Czego budzisz mnie tak wcześnie, jest szósta rano! O rany! Tego jeszcze nie widziałam.
SUITA: Co to jest? Leci i od czasu do czasu wydaje odgłos szurania. Przypomina wielki, mało tego, gigantyczny balon.
ARIA: Bo to jest balon! Pokazywali wczoraj w telewizji, jak startowały i chyba doleciały aż do nas.
SUITA: Wołaj Panią, niech zrobi mu zdjęcia.
ARIA: A nie będzie zła, że ją budzimy?
SUITA: Jak zobaczy to, co my widzimy, nie będzie.
ARIA: Szybko, proszę Pani, bo odleci!
PANI: Robię, co mogę…
SUITA: Coś się dzieje u sąsiadów, jakiś zwierz chowa się w liściach.
ARIA: Zaraz go pogonię!
SUITA: Stój, nie wyłaź za płot.
ARIA: Za późno…Mam go, to jeż. Auć, kłuje!
SUITA: Zostaw, bo Pani cię zabije!
ARIA: O, już mnie woła. Iść, albo nie iść?
SUITA: Wracaj, Pani mnie niesie do domu. Pewnie zrobi mi kąpiel. Nie chcę, proszę mnie puścić!
ARIA: Iść, albo nie iść? Chyba jednak pójdę…
PANI: Mam cię, ty rozbójniczko! Masz całą mordkę we krwi! Trzeba cię umyć. Co się tak trzęsiesz? Wiesz, że nabroiłaś?
ARIA: Pani mnie zabije?
SUITA: Tylko cię wykąpie. Mnie nie musiała, jestem czysta.
ARIA: A dostanę śniadanie?
SUITA: Ja już dostałam, a ty możesz gryźć?
ARIA: Mogę, ale mam pokłutą mordkę i strasznie chce mi się pić.
SUITA; Twoja miska już czeka…
ARIA: Tylko nie rusz mojej porcji.
SUITA: O.K. Trzymam się z daleka. Nie musisz na mnie warczeć. Napij się i chodź jeść.
ARIA: Mam ściśnięte gardło, tyle emocji jak na jeden poranek, to trochę za dużo. Gdzie się podział balon?
SUITA: Odleciał, kiedy goniłaś za jeżem.
ARIA: No tak, nie można mieć wszystkiego. Na dodatek musiałam rozstrzygnąć poważny moralny dylemat.
SUITA: Pani ci w tym pomogła zanosząc mnie do domu. Załatwiła cię podstępem, wiedziała, że beze mnie nie będziesz dalej polować i wrócisz do domu.
ARIA: Przepraszam, zwyciężył instynkt łowcy. Wolałam upolować jeża niż balon. Ale Pani zna mnie lepiej niż ja sama…